autor: Zofia Anna Pawłowska-Jarosik
Bajka o Jasiu i Małgosi
Jaś z Małgosią w środku lasu, nie udała się wycieczka.
W domu mama z tatą smutni, gdzie nasz synek, gdzie córeczka?
Noc kurtynę zsyła ziemi, jakieś zjawy za krzakami...
Ależ to Królewna Śnieżka ze swymi krasnoludkami.
Ucieszyli się ogromnie, bardzo miłe to spotkanie.
Cóż robicie? - Chodźcie do nas, my mieszkamy na polanie.
Na polanie, co ją widać też mieszkają muchomorki,
a jak przyjrzeć się dokładnie, jeszcze różne inne stworki.
Miś Uszatek i Puchatek, wilk oraz Czerwony Kapturek,
kot Filemon i ten drugi, też sympatyczny kocurek.
I Gumiś biedny, co chodził zbyt często z damską torebką
no i... został posądzony, choć wyglądał męsko, krzepko.
Babcia Jadzia cztery bochny przydźwigała, czy wystarczą?
Babcia bowiem od lat wielu ma działalność gospodarczą.
Chleb wypieka i nic więcej w chatce z słodkiego piernika
i niech nikt się nie domyśla, że z pieczenia coś wynika.
Więc usiedli wszyscy zgodnie, świeży chlebek zajadali,
misie miodu zaś przyniosły, więc go miodem popijali.
Potem ładnie zaśpiewali, jak płonie w lesie ognisko,
ale go nie rozpalili, by z dymem nie poszło wszystko.
A na koniec jeszcze morał by go podać, aż się prosi.
Kto wymyślił smutne bajki? To nie dzieci - my, dorośli.
W nich to wilk drapieżny, krwawy, Baba Jaga kanibalka,
dzieci zjada upieczone i to ma być piękna bajka?
Więc dorośli bardzo proszę, taki projekt dziś przedstawię,
niech te bajeczne horrory waszej posłużą zabawie.
Bajka o Czerwonym Kapturku
Las był gęsty oraz ciemny, nieprzyjazny, nieprzyjemny,
a Kapturek go przemierzał, bo do Babci właśnie zmierzał.
Zły był bardzo, klął pod nosem, szpilki się plątały z wrzosem.
Oj Kapturku, źleś ubrany, wszak las nie jest brukowany.
Ni asfaltu tu, ni drogi, w szpilkach możesz złamać nogi.
Cóż mam robić? - Babcia czeka, droga przede mną daleka.
Rzadziej już ją boli głowa odkąd jest komputerowa.
Poprzez skype'a ze mną gada no i zamówienia składa.
Na masełko, chleb i bułki i od bólu głowy pigułki.
Wszystko to w plecak pakuje i do Babci wciąż wędruje.
Jak widać nie mam koszyczka. Spodnie na mnie nie spódniczka.
Samochód przy lesie parkuje, tam leśniczy go pilnuje.
Wtem się z krzaków wyłoniła postać wilka, niezbyt miła.
Warczy wrogo, okiem łypie, więc Kapturek mu w te ślipie
porcję gazu załadował, aż się wilk za drzewo schował.
I za moment padł omdlony, porcją gazu oślepiony.
Na Policję dzwonić czas, niech oni rozsądzą nas.
Gdy się wreszcie dodzwoniła sprawa nie tak prosta była.
Tłumaczyć długo musiała, jak Policja dojść tam miała.
Za czas jakiś, gdy przybyli, to ogromnie się zdziwili.
Czy nie poszli w inne strony? Kapturek - owszem był, lecz nie czerwony.
Pani poseł cóż to było? SLD się nie sprawdziło?
Zatem ta ostania zmiana - to od dawna? Nie - od rana.
I tak idąc myślę sobie, co ja teraz dalej zrobię,
bo już tyle partii było i nic mi się nie sprawdziło.
Wszędzie tylko bój o władzę, sama wygrać nie poradzę.
Parytety uruchomię, konkurencję wnet rozgonię
i obietnic złożę furę, aż sondaże pójdą w górę.
Władzę wezmę w swoje ręce, nikt jej nie zobaczy więcej.
Jak przyjdzie stosowna pora powpycham posłów do wora.
Wory bardzo mocno zwiążę, a pozostałe partie rozwiążę.
Na tym koniec - jeszcze morał, niech zostanie między nami:
Oj!!! - Nie zadzieraj ty z babami!