autor: Mieczysław Kacperczyk
"Nasze życie"(1) przedstawia niektóre wspomnienia:
"Szkoła - dla nas, młodzieży - to były marzenia,
o których my śniliśmy podczas okupacji.
Potem i sny zniknęły, zagasły pragnienia,
w nieludzkiej, hitlerowskiej dobie upodlenia,
by wubuchnąć z tym większą siłą w demokracji.
Pustą willę zmieniono w pełną życia szkołę.
Zapełniono Ośrodek dość licznym zespołem
nauczycieli, uczniów - ponad pół tysiąca.
Stworzono dach nad głową w przeciągu miesiąca.
Powołano do życia uczelnię muzyczną,
stworzono atmosferę polską, artystyczną.
Ludzie, którzy podjęli budowę uczelni
w naszych sercach, w pamięci długo pozostaną,
bo jesteśmy im wdzięczni za to, co zrobili
i za to, że nam wiarę w przyszłość przywrócili.
Niechaj te proste słowa wpisane na łamy
Gazetki naszej mówią, że my ich kochamy".
"Koniec roku szkolnego czterdziestego szóstego
- to dzień bardzo znaczny dla ucznia każdego.
Dzień, który wielu spędza tu po raz ostatni.
Może więcej nie spotka się nasz zespół bratni.
Cieszymy się, że cel nasz został osiągnięty.
Minął rok naszej pracy niedawno zaczęty.
Kończąc, smutno nam żegnać Ciebie, nasza szkoło,
bo było nam tu dobrze, miło i wesoło".
Przez lat prawie trzydzieści jej twórców nie znano,
A łączność szkoły z nimi zupełnie zerwano
i ślady twórczej pracy skrzętnie zacierano.
Szkołę Muzyczną, bursę wpierw zlikwidowano.
W budynkach Domy "Chłopców", "Dziecka" urządzono.
Zabudowania, teren tak zdewastowano,
że do użytku więcej się nie nadawały
i władze sanitarne "Domy" zlikwidowały.
Lecz nie wszystko zginęło. Szkoła nadal żyła.
Bliżej miasta budynek większy otrzymała.
Zadzwoniłem do Szkoły. Wnet się odezwała
pani Dyrektor. Miłym głosem zapraszała
na spotkanie z młodzieżą i pedagogami.
Chętnie tam pojechałem. Z młodymi się spotkałem.
Jak było - we wspomnianym "Życiu" przeczytałem:
"Wszyscy prosiliśmy pana Kacperczyka
o chwilę jego wspomnień. On oczy przymyka,
przenosi pamięć swoją wstecz o lat trzydzieści
i zwięźle przekazuje nam nieznane wieści.
Mówił z wielkim zapałem, ogniem w oczach błyskał
i słowa pełne żaru w uszy nasze ciskał.
Czasem głos mu się łamał. Nie zwracał uwagi,
czy jest słuchany czy nie. On myślami
- sercem był w tamtych latach ze swymi uczniami.
My - niechętni zebraniom z długimi mowami
- słuchaliśmy tych wspomnień z ustami niemymi,
a uszami, sercami szczerze otwartymi.
Twarze były poważne, a myśli skupione,
opowiadaniem w przeszłość szkoły przeniesione.
Gdy skończył - śpiewaliśmy najpierw hymn harcerski,
a potem Narodowy - ambitny, żołnierski.
Przez cztery lata Hymn nie raz śpiewałem;
nigdy go tak głęboko nie przeżywałem.
Dyrygował Kacperczyk. Śpiewał razem z nami
- uczniami i naszymi Nauczycielami.
Z przejęciem, z radością, głośno, od początku
do końca, wszystkie zwrotki, których sam nie znałem.
Wszyscy stanowiliśmy jedno. Nie wiedziałem,
co mi jest? Czy wzruszenie? Łatwo się nie wzruszałem.
Wiem jedno, że ten człowiek do uwagi zmusza.
Emanuje energią, wielką siłą życia.
Nie mówi słów okrągłych, gładkich - bez pokrycia.
Serdecznością, miłością do młodych należy,
którym życie poświęcił, a dziś spowodował,
że dzień ten każdy uczeń w pamięci zachował".
Echa wydarzeń dawnych tak mi w uszach grały,
z taką mocą spisania ich się domagały,
że ten rozkaz przeszłości wykonać musiałem.
Wierząc, że na Przeszłości - Przyszłość budowałem;
ziarno Miłości Kraju Ojczystego siałem.
W dziewięćdziesiątym roku życia słowa te pisałem.
Przypisy:
(1) - "Nasze życie" - gazeta wydawana przez uczniów LO w Rudzie