autor: Mieczysław Kacperczyk
W lutym 1945 r., kiedy jeszcze trwały działania wojenne, Anna i Mieczysław Kacperczykowie otrzymali polecenie zorganizowania w Rudzie Pabianickiej gimnazjum. Naukę w tej placówce miała kontynuować oraz uzupełniać młodzież uczęszczająca podczas okupacji na tajne komplety lub kształcąca się samodzielnie. Pan Kacperczyk, z wykształcenia muzyk, zaadoptował na potrzeby placówki oświatowej opuszczone wille w lesie Popioły. Oprócz sal szkolnych powstał tam również internat dla młodzieży przyjezdnej. Profesor uporządkował swoje wspomnienia w dość zaskakujący sposób... Ze względu na długość dzieła, zmuszeni byliśmy podzielić je na części.
Najpracowitsze lata przeżywałem w Rudzie
"w ostrej walce klasowej", w chłodzie, głodzie, trudzie,
w nieubłaganej wojnie z religią(1), z polskością
Która nie odpowiadała naszym nowym "gościom"
Dwunastego lutego byłem w Kuratorium.
Czternastego wydani mi upoważnienie
Do organizowania Gimnazjum w terenie
M. Rudy Pabianickiej. W Radzie Narodowej
Napotkałem przeszkody nie do pokonania.
Nie uznałem błędnego argumentowania,
że brak budynku, uczniów, brak nauczycieli
przedstawiciele Rudy Gimnazjum nie chcieli!
I ukryte powody do oporu mieli...
Wciąż nowomodny slogan w kółko powtarzali
"Nie matura lecz chęć szczera
zrobi z ciebie oficera"
Po burzliwej dyskusji dali mi piśmidło
do załogi fabrycznej, a ta skierowała
mnie do Czerwonej Armii, by mi gmach oddała,
w którym mieścił się szpital...
Pod lasem opuszczony został gmach Czerwony(2)
Był już obrabowany, nieco uszkodzony.
Więc budynek zająłem i pracę zacząłem.
O powstaniu Gimnazjum w Rudzie ogłosiłem,
Plakaty napisałem. Na drzwiach nalepiałem,
W kościołach i fabrykach, w tramwajach i w mieście.
Już w pierwszych dniach zebrała żona zgłoszeń dwieście.
w ciągu tygodnia przybyło pięćset kandydatów.
Zwerbowałem do pracy kilku entuzjastów
- Nauczycieli, którzy uczyć młodzież chcieli:
Annę Kacperczyk, Marię Bargieł, Mariana
Bartoszka, Teodora Gajewskiego, Jana
Tadeusiewicza i Plutę Alojzego.
Po skończeniu zapisów - z nauczycielami
ustaliłem terminy egzaminów wstępnych,
tematy prac pisemnych z rachunków, z polskiego,
Na poziomie wymagań przeciętnych, dostępnych
dla kandydata średnio przygotowanego.
Oznaczyłem sale i wszystko ogłosiłem.
Kandydaci w Czerwonej szkole się zebrali,
na piętrze, w korytarzu. Szyb nie było w sali,
a w klasach bardzo zimno. W płaszczach pozostali
Na kartkach zeszytowych zadania pisali.
Po sześcioletniej przerwie zabrzmiał szkolny dzwonek,
jak po surowej zimie wiosenny skowronek.
Przemówiłem: "Zebrałem was dziś, żebym zbadał
stan waszych wiadomości. Kierunek im nadał.
Zorganizował klasy, odrobił złe czasy.
Zaczniemy tradycyjną modlitwą przedlekcyjną
Nawiążmy do przeszłości: Duchu Święty Boże,
Który oświecasz serca i umysły, dodaj
nam ochoty i zdolności, aby ta nauka
była dla nas z pożytkiem doczesnym i wiecznym,
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen."
Młodzież mówiła słowa jakby powtarzała
"Pacierz za Panią Matką."
Potem zaśpiewaliśmy:
"Kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze,
Tobie śpiewa żywioł wszelki, - Bądź pochwalon Boże Wielki(3)"
Nie chcąc zajmować długo budynku szkolnego
Szkoły "czerwonej", pilnie szukałem innego.
Przy zapisie, dziewczynka(4) poinformowała
mnie o wolnych budynkach, adresy podała.
Pobiegłem. Zobaczyłem sześć budynków wolnych,
obrabowanych wprawdzie, lecz pomieścić zdolnych
moją szkołę: i uczniów i nauczycieli,
byle tylko uczyć się i nauczać chcieli.
Powstał w mej głowie projekt Sanatoryjnego
Liceum dla Młodzieży Okręgu Łódzkiego.
Były tu lasy, łąki, pola i ogrody.
Teren suchy, wysoki. Kraj pełen urody.
Klimat zdrowy, powietrze czyste, balsamiczne,
Budynki letniskowe, otocznie śliczne.
Odnalazłem ziemniaki, węgiel, sprzęty w ziemi
ukryte przed zniszczeniem i oczami złemi.
Prosiłem władze miejskie o zabezpiecznie
obiektów, bo złodzieje rozkradali mienie.
Otrzymałem papierek upoważniający
do tworzenia "z niczego", a nic nie znaczący.
Wyjednałem audiencję u pełnomocnika
Rządu dla uczniów, matek, mnie i naczelnika.
Kazimierz Mijal przyjął nas bardzo życzliwie.
Wysłuchał delegacji spokojnie, wnikliwie...
Ostrzegł nas: "Mówcie prawdę, bo wisieć będziecie,
niczego nie przydzielę jeżeli skłamiecie".
Napisał swą decyzję i na defiladę
pobiegł - na pierwszą w Łodzi wojskową paradę.
Decyzję przyznającą domy otrzymałem.
Odpisy dokumentu na drzwiach przylepiałem.
Z żoną dyżurowałem, ciągle pilnowałem
mienia przed złodziejami wciąż grasującymi,
niby urzędowymi, kontrolującymi,
a w rzeczywistości - okradającymi.
Przypisy:
(1) - W ciągu roku szkolnego 1945/46 usunięto z LO w Rudzie dwóch prefektów: ks. Ludwika Bujacza i ks. S. Kowalskiego oraz troje polonistów: Halinę Piesiewiczową, Zofię Oleszczukową-Witanowską i Teodora Gajewskiego.
(2) - Dach był z czerwonej dachówki
(3) - słowa F. Karpińskiego
(4) - Miecia Wieczorkowska
Fotografia tytułowa pochodzi z wydanych w marcu 1995 r. "Wspomnień z Rudy Pabianickiej - XX LO".
Fotografie umieszczone w tekście odnalazł w "Archiwum XX LO" i udostępnił Zbigniew Adamas.