autor: Janusz Molenda
Trasa po "starej" Rudzie
Szlak po najstarszej części przemysłowej Rudy oraz po dawnej osadzie młyńskiej "Chachuły", włączonej do Rudy w 1923 r. Trasa pozwala się zapoznać z historią ostatnich stu lat tych terenów, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju tutejszego przemysłu oraz aspektu dawnej wielokulturowości, której ślady odnajdujemy do dziś. Droga, w znacznej częściach przebiegająca po utwardzonych nawierzchniach, liczy ok. 6 km.
***
Wycieczkę rozpoczynamy na rogu ulic: Pabianickiej i Odrzańskiej. Na tym odcinku korzystamy z drogi rowerowej biegnącej wzdłuż ul. Pabianickiej w kierunku południowo-zachodnim. Po kilkudziesięciu metrach docieramy do mostu na Nerze - możemy podjechać prosto jeszcze kilkadziesiąt metrów, aby obejrzeć zajezdnię tramwajową w Chocianowicach, lub od razu skręcić przed mostkiem w gruntową drogę prowadzącą wzdłuż Neru, czyli w ul. Teodorowicza. Drogą tą podążamy na północny zachód - po prawej domki i stare bloki otoczone ogródkami, po lewej malownicza dolina rzeki. Po przebyciu niecałego kilometra docieramy do starych sosen otaczających tzw. Staw Piecha - przed wojną znane miejsce rekreacji mieszkańców Rudy, śmiało konkurujące w czasach swej świetności ze Stawami Stefańskiego. Odbywały się tu liczne imprezy rozrywkowe, a po stawie można było popływać w wynajętej łódce. Dziś bardzo trudno jest odnaleźć ślady dawnej świetności - brzegi porośnięte są trzcinami, a staw jest zwykłym, niedużym zbiornikiem wodnym, nad brzegami którego możemy dziś spotkać co najwyżej wędkarza. Goszczą tu jednak stale łabędzie i inne ptactwo wodne, a uroku dodają niedostępne w większości brzegi i wspomniane wyżej stare sosny.
Po okrążeniu stawu od wschodu docieramy do piaszczystej i rozjeżdżonej w tym miejscu szeroko końcówki ul. Odrzańskiej. Przecinamy ją i zagłębiamy się na odcinku kilkudziesięciu metrów w brzozowy lasek. Przed wojną scena popularnych pikników u państwa Piechów - podczas wojny służył jako miejsce masowych pochówków jeńców z pobliskiego obozu.
Na końcu lasku (charakterystyczne, wielopienne brzozy) skręcamy wzdłuż linii wysokiego napięcia na północ wzdłuż terenów uprawnych z lewej, a młodnika z prawej i łagodnie pod górkę po kilkuset metrach zdobywamy znaczącą kulminację - tzw. Górę Chachuły. Roztacza się stąd interesujący, choć tylko wycinkowy widok na okolice łódzkiego lotniska oraz doliny Jasienia i Olechówki, w pobliżu których połączenia stał niegdyś młyn rodziny Chachułów, od których nazwiska później wzięło nazwę określenie tej części Rudy. Z czasem tereny te przejął ród Fijałkowskich, którzy wybudowali w pobliżu dworek, obecnie też już nieistniejący.
Ulicą Reymonta u północnego stoku pagórka (stromy zjazd) kierujemy się na południowy wschód, by po chwili skręcić w prawo - w szutrową ul. Hoffmanowej. W domu pp. Lisów znajdował się "szpital" wspomnianego wyżej obozu jenieckiego, do którego granic po chwili docieramy (na skrzyżowaniu z ul. Łopianową). Po skręceniu w nią i wgłębieniu się następnie w niewielką uliczkę pośród parterowej zabudowy, znajdujemy się w sercu dawnego obozu. Do dziś przetrwały, pełniące obecnie funkcje mieszkalne dwa murowane, obozowe baraki, w których skoszarowana była ochrona obozu oraz zabudowa gospodarcza (z charakterystycznymi kolorowymi graffiti na ścianach) po drugiej stronie uliczki. Obóz służył hitlerowcom do przetrzymywania robotników przymusowych - na początku z krajów Europy Zachodniej, później jeńców radzieckich, którzy pracowali w zakładach lotniczych na Lublinku. Historia obozu nie jest szerzej znana - nie wiadomo, kto był komendantem obozu, brak również odpowiedniej dokumentacji, ile osób i z jakich krajów przeszło przezeń i ile w nim zmarło z powodu fatalnych warunków sanitarnych i żywieniowych. Szczątkowe informacje pochodzą wyłącznie od miejscowej ludności, a o ofiarach świadczą masowe groby odnalezione w lasku przy ul. Odrzańskiej, o których wspomniano wcześniej.
Jeńcy radzieccy, którzy doczekali wyzwolenia przez Armię Czerwoną, zaginęli następnie w tajemniczych okolicznościach i dotąd nie wiadomo, co się z nimi stało. Wielce prawdopodobne, że zostali zgładzeni jako "zdrajcy" narodu, a ich ciała pochowane w lasku, lub na stokach chachulskiej górki.
Po wyjechaniu spomiędzy dawnych obozowych baraków, docieramy (w pobliżu zabudowań współczesnej szkoły) do ul. Zuchów i po kilkudziesięciu metrach - do ul. Odrzańskiej. Na rogu stoi tu okazały, ozdobny dom sprzed wojny z charakterystycznymi spiczastymi daszkami - dawna willa piwowara łódzkiego Keilicha. Podczas wojny budynek służył jako siedziba komendanta obozu jenieckiego.
Ulicą Odrzańską kierujemy się na południowy wschód do skrzyżowania z ul. Sopocką. W czasach międzywojennych była to najelegantsza część Rudy, gdzie w stylowych willach mieszkała śmietanka tutejszej inteligencji i elit politycznych. Do dziś zachowały się ślady dawnej świetności w postaci ciekawych architektonicznie, a często również ładnie odnowionych willi.
Po skręceniu w lewo w ul. Sopocką, po lewej stronie na skwerze ukazują się resztki zbudowanego na początku lat 70. ubiegłego wieku amfiteatru (w postaci szkieletów ławek), a po prawej obecnie najważniejsza placówka kulturalna Rudy - Centrum Zajęć Pozalekcyjnych, z ofertą skierowaną nie tylko do młodzieży, ale też i osób starszych.
Po chwili po lewej stronie zaczyna się mur cmentarza ewangelickiego - jednego ze świadków dawnej wielokulturowości Rudy, gdy przedstawiciele trzech narodów: katoliccy Polacy, zazwyczaj protestanccy Niemcy oraz Żydzi wyznania mojżeszowego wspólnie budowali pomyślność gospodarczą i polityczną młodego miasta.
Po skręceniu w prawo (po lewej brama cmentarza), w pobliżu przykościelnego parkingu ponownie docieramy do drogi rowerowej i ul. Pabianickiej. Mniej więcej w tej okolicy odnalezione zostały w latach 90. korytarze, rzekomo prowadzące pod ziemią aż na lotnisko Lublinek. Wybudowane prawdopodobnie rękami jeńców z obozu przy ul. Odrzańskiej, miały w sobie mieścić m.in. podziemny szpital. Ile jest w tym prawdy - trudno dziś dociec, jednak przekazy starszych mieszkańców pamiętających czasy okupacji świadczą o tym, że na powierzchni terenu pojawiały się wówczas od czasu do czasu grupki jeńców pod niemiecką eskortą, więc możliwe, że korytarze biegły do obozu, a służyły do transportu jeńców tak, aby nie zwracali oni specjalnie uwagi mieszkańców okolicy obozu. Prawdopodobne jest również wykorzystywanie korytarzy do transportu zwłok jeńców, celem ich wywiezienia poza najbliższą okolicę.
Drogą rowerową udajemy się wzdłuż ruchliwej ul. Pabianickiej w kierunku centrum. Za wylotem ul. Dubois, po drugiej stronie ul. Pabianickiej widzimy w głębi zadbany, okazały pałac, a za nim drugi, mniejszy, stojący wśród starodrzewu, nieco zaniedbany. Pierwszy z nich to pieczołowicie niedawno odrestaurowany przez prywatną firmę dawny pałac Horaka - najpotężniejszego przemysłowca przedwojennej Rudy. Z pochodzenia Czech - z wyznania baptysta - w swych zakładach zatrudniał przede wszystkim baptystów i Niemców, których kolonia robotniczych domków powstała w okolicach dzisiejszych ulic: Aleksandra, Przewodniej i Finansowej. We wrześniu 1939 r. to właśnie Horak przed swym pałacem witał w imieniu niemieckich mieszkańców triumfalnie wjeżdżającego do Łodzi Hitlera.
Drugi z pałacyków, zwanym willą Siemensa, stoi pusty i niestety powoli niszczeje.
Jadąc dalej drogą rowerową przejeżdżamy przez mostek na Olechówce. Po lewej resztki zabudowań dawnych zakładów przemysłowych Bayera. Przed zakładami stoi niewielki pomnik upamiętniający Polaków, zamordowanych tu w czasie II Wojny Światowej przez nazistów przy prawdopodobnym udziale rudzkich folksdojczów.
Przy skrzyżowaniu z ul. 3 Maja przenosimy rowery przejściem podziemnym na drugą stronę ul. Pabianickiej, a następnie prowadzimy chodnikiem jeszcze kilkadziesiąt metrów na północny wschód wzdłuż ul. Pabianickiej. Wśród zieleni ukryty jest tu świeżo odrestaurowany pałacyk innego przedwojennego fabrykanta - Meistra - właściciela pierwszej fabryki zajmującej się farbowaniem i wykańczaniem przędzy i tkanin z jedwabiu naturalnego i sztucznego, stąd nazwa "Pierwsza Rudzka Farbiarnia i Wykończalnia Jedwabi". Po wojnie fabrykę upaństwowiono i przekształcono w zakłady "Pierwsza". Obecnie teren po wyburzonych w ostatnim okresie zabudowaniach fabrycznych zajmuje hipermarket "Selgros".
Wracamy chodnikiem do skrzyżowania z ul. 3. Maja i kierując się dalej na wprost wzdłuż ul. Pabianickiej, po ponownym przekroczeniu mostku na Olechówce skręcamy w lewo - w wysadzaną drzewami ul. Starorudzką. Przedwojenne władze ówczesnego miasta bardzo dbały o estetykę Rudy - np. sadzonki drzew do obsadzania ulic sprowadzano aż spod Warszawy. Do dziś drzewa te zdobią m.in. oprócz ul. Starorudzkiej także kilka mniejszych uliczek, oraz drugą z głównych arterii Rudy - ul. Rudzką. Są to lipy, jesiony, kasztanowce, brzozy - często o potężnych rozmiarach. Niestety, wiele z nich zostało w ostatnich latach usuniętych - jedne z powodu ich stopniowego usychania, inne (np. przy ul. Rudzkiej) w związku z rozbudową ulic.
Po kilkudziesięciu metrach, po lewej stronie ul. Starorudzkiej ukazuje się okazały przedwojenny dom z ciemnoczerwonej cegły otoczony murem. Warto zajrzeć przez uchyloną bramę w głąb podwórka - po jego lewej stronie widzimy niewielki stary domek z ozdobną wieżyczką.
Po minięciu domostw, z lewej strony w głębi zabudowa przedwojennej fabryki Siemensa (przy samej ulicy dwa zabytkowe domy, pierwszy niestety zaniedbany, drugi ładnie odnowiony, służący obecnie jako przedszkole). Na tej wysokości, po prawej stronie ulicy stał do 2009 r. tzw. "Korkowy Domek" - zbudowany specjalnie dla często chorującego członka rodziny Horaków. Z zewnątrz drewniany, wewnątrz obity był korkiem, doskonale izolującym od wilgoci.
Po lewej stronie początek "Podgórza" - przedwojennej "dzielnicy" miejscowych Niemców, a my z ul. Starorudzkiej skręcamy w prawo w ul. Przewodnią i za chwilę dojeżdżamy do charakterystycznego trójkątnego skwerku, pełniącego przed wojną oraz jeszcze długo po jej zakończeniu, funkcję rynku handlowego. Można się było tu wówczas zaopatrzyć w świeże owoce, warzywa, nabiał i mięso przywożone furmankami z podrudzkich wsi. Dziś placyk, obsadzony drzewami pamiętającymi dawne czasy stoi pusty.
Na końcu placu, przy niewielkim rondzie skręcamy w prawo - w ul. Zjednoczenia. To jedna z kilku uliczek o najlepiej zachowanej starej zabudowie mieszkaniowej. Znajdujemy się w sercu części Rudy zwanej dawniej Marysinem - w czasach przedwojennych była to dzielnica biednej, polskiej i żydowskiej ludności robotniczej. Chłonąc atmosferę spokoju miejsca, w którym czas jakby się zatrzymał, niespiesznie skierowujemy się w lewo - w brukowaną ul. Anieli Krzywoń. Tu, przy ul. Komunalnej, w budynku narożnym, od strony tej ostatniej ulicy widoczna zawieszona na piętrze drewniana weranda - to dawna żydowska kuczka, służąca religijnym Żydom podczas Święta Kuczek jako miejsce modlitwy.
Ulicą A. Krzywoń docieramy po chwili do ul. Rudzkiej. Nieco po lewej, po drugiej stronie ulicy widoczna piętrowa, zaniedbana kamieniczka z balkonem. To przedwojenny magistrat Rudy. Obecnie znajduje się tu m.in. osiedlowa biblioteka. Na ścianie budynku umieszczono pamiątkową, wykutą w kamieniu tablicę z 1945 r. z napisem "Grunwald".
Skręcając w prawo w ul. Rudzką, po kilkudziesięciu metrach docieramy do skrzyżowania z ul. Pabianicką (po drugiej stronie jezdni - droga rowerowa), skąd rozpoczynaliśmy nasz szlak i gdzie go kończymy.