tekst: Dariusz Kędzierski (filmowiec, publicysta)
Ruda Pabianicka stanowiła odrębną jednostkę administracyjną, najpierw jako wieś, a od 1923 r., po otrzymaniu praw, już jako miasto. Pierwsza wzmianka o Kuźnicy Chocianowickiej, bo tak wtedy nazywano Rudę, pochodzi z 1398 r. Tu na przełomie XIV i XV wieku zaczęto wydobywać i przetapiać rudę darniową. Terenami w Rudzie zainteresował się łódzki przemysłowiec Ludwig Geyer. W 1834 r. rozpoczął starania o pozyskanie gruntów pod budowę przędzalni. Dopiero jednak po 12 latach doszło do zawarcia transakcji. W międzyczasie Geyer zmienił swoje plany. Postanowił wykorzystać dobrą koniunkturę w przemyśle cukrowniczym i zamiast przędzalni, na części zakupionych przez siebie terenów, wybudował cukrownię. Inwestycja ta nie była jednak najlepiej przemyślana, gdyż cukrowni brakowało podstawowego surowca do przerobu czyli buraków. W okolicy zakładów nie było wystarczającej liczby plantacji i buraki trzeba było sprowadzać z innych, odległych rejonów, a to podnosiło koszty produkcji. Wobec narastającego zadłużenia i braku możliwości spłaty zobowiązań Geyer postanowił sprzedać majątek w Rudzie. Do transakcji doszło w 1873 r., nabywcami była warszawska rodzina Loewenbergów. Nowi właściciele zdecydowali się na podział majątku. Pierwsze parcelacje przeprowadzili na terenach bezpośrednio przylegających do Szosy Pabianickiej. Wydzielono sześć kilkuhektarowych działek, na których nowi nabywcy postawili zakłady dające początek uprzemysłowieniu Rudy.
Jadąc od strony Łodzi, pierwszą większą fabryką, jaka tu powstała, były usytuowane po prawej stronie Pabianickiej, przy ul. Świętojańskiej, zakłady Arnolda Baiera specjalizujące się w przeróbce papieru. Produkowano tu papier pakowy, a także cewki wykorzystywane w przemyśle włókienniczym. Dom rodziny Baierów znajdował się tuż obok fabryki, niestety obecnie został już rozebrany. Arnold Baier to przemysłowiec łódzki wart przypomnienia. Wspierał on różnego rodzaju akcje charytatywne, oprócz tego starał się pomagać swoim robotnikom w inny sposób. Na przykład, robotnicy mieszkający daleko od fabryki mogli bezpłatnie korzystać z zakładowych rowerów. W 1936 r. fabryka Baiera zawiesiła działalność.
W czasie okupacji, już w październiku 1939 r., na terenie zakładu Niemcy utworzyli obóz, w którym przetrzymywano Polaków przed wywozem na roboty do Niemiec. Przez rok funkcjonowania przez obóz przewinęło się około 2000 osób. Również wtedy Arnold Baier starał się pomóc swoim pracownikom, zabiegając o ich uwolnienie. Po likwidacji obozu utworzono tu punkt niszczenia polskich książek. Zwożono je głównie z bibliotek i przerabiano na makulaturę. Tuż przed wyzwoleniem w styczniu 1945 r. rodzina fabrykanta opuściła Rudę. On sam pozostał jednak uznając, że nic mu nie grozi. Mimo to jednak zginął w niewyjaśnionych okolicznościach.
Jedną z największych fabryk, która stanęła przy Szosie Pabianickiej (ul. Pabianicka 152/154) była fabryka Meistera. Urodzony w 1874 r. Artur Meister w 1894 r. znalazł się w Łodzi z zamiarem podjęcia pracy w wyuczonym zawodzie wykończalnika. Zamierzał jednak uruchomić własny zakład. W tym celu w 1906 r. nabył od braci Lowenbergów tereny przy Szosie Pabianickiej. Powstały w 1909 r. zakład zajmował się obróbką i farbowaniem tkanin. W 1932 r. niewypłacalni dłużnicy spowodowali, że zakład popadł w kłopoty finansowe. Powstała konieczność dokapitalizowania fabryki, dlatego rok później firma została przekształcona w spółkę akcyjną, a jej udziałowcami zostali Artur Meister oraz szwajcarska firma Farbiarnia Schlieren SA. Nowa spółka działała pod nazwą Pierwsza Polska Farbiarnia Schlieren SA. W fabryce z jednej strony postawiono na nowe technologie, ale również bardziej restrykcyjnie zaczęto traktować kontrahentów zalegających z płatnościami. Fabryka produkowała głównie materiały ze sztucznego jedwabiu, oferowano około 200 rodzajów tkanin. W 1935 r. wybuchł pożar, który zniszczył pomieszczenia tkalni i wykończalni. W 1937 r. zakupiono sąsiadujące z zakładem parcele przy ul 3 Maja, na których wybudowano pomieszczenia gospodarcze, mieszkalne, jak również urządzono ogród. Niestety ze względu na ścieki, które spuszczano do pobliskiej rzeki Olechówki, zakłady były uciążliwe dla okolicznych mieszkańców. Władze miejskie zobowiązały kierownictwo zakładu do wybudowania oczyszczalni, jednak wybuch wojny przekreślił te plany.
Zakłady od ulicy Pabianickiej oddzielał niewielki park, w którym Artur Meister wystawił - w porównaniu z rezydencjami innych przemysłowców - raczej skromny pałacyk. Po wojnie fabryka funkcjonowała pod nazwą nawiązującą do przedwojennej jako Zakłady Przemysłu Jedwabnego "Pierwsza".
W Rudzie Pabianickiej magistrat mieścił się przy ówczesnej ulicy Piłsudskiego (ob. Rudzka), jednak to nie Piłsudskiego, a Szosa Pabianicka była główną arterią miasta, łączącą Łódź z Pabianicami. Tu pod numerem 204 funkcjonowała poczta, a pod 175 społeczność niemiecka, która była tu bardzo liczna (tuż przed wybuchem II wojny światowej Niemcy stanowili 30% mieszkańców Rudy), powołała do życia Niemiecką Spółdzielnię Kredytową. Była to jedyna placówka bankowa na terenie Rudy.
Władze miasta starały się dbać o polski wizerunek osady. I tak w 1926 r. podjęto decyzję o nadaniu niektórym ulicom nazw pochodzących od nazwisk znanych Polaków. W ten sposób Szosa Pabianicka zmieniła swoją nazwę na ul. Stanisława Staszica. Dbano również o to, aby przy głównej ulicy miasta powstawały budynki murowane, które nadawały jej bardziej miejski charakter, przyczyniały się też do zwiększenia bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Gdy w 1925 r. został otwarty port lotniczy na Lublinku, energię elektryczną, którą dostarczano na potrzeby lotniska poprzez kabel ułożony w ziemi, wykorzystano również do oświetlenia ulicy. W 1929 r. zakupiono kilkaset sadzonek drzew, którymi obsadzono zarówno ulicę Staszica jak i również kilka przyległych ulic.
Dużym udogodnieniem dla mieszkańców Rudy było uruchomienie linii tramwajowej z Łodzi do Pabianic. Było to szczególnie istotnie dla robotników zatrudnionych w łódzkich fabrykach, którzy zmuszeni byli do wielokilometrowych wędrówek ze swoich domów do miejsc pracy i z powrotem. Decyzję o uruchomieniu podmiejskich linii tramwajowych podjęła ta sama grupa koncesjonariuszy, która wybudowała linie tramwajowe miejskie. W pierwszej kolejności wystąpiono o przyznanie koncesji na budowę linii do Zgierza i Pabianic. Akcjonariusze: Karol Scheibler, Henryk Grohman, Karol Anstadt, Alfred Biedermann, Juliusz Kunitzer i inni uzyskali koncesję w grudniu 1898 r. Prace przy budowie linii rozpoczęły się we wrześniu roku następnego, a w styczniu 1901 r. ruszyły pierwsze tramwaje na linii pabianickiej. Torowisko układano wzdłuż dróg bitych do Zgierza i Pabianic. Pierwotnie tramwaje kursujące do Pabianic swoją krańcówkę miały na Piotrkowskiej, przy domu "pod góralem", potem na placu Reymonta, natomiast zajezdnię wybudowano w Chocianowicach. Linia tramwajowa do Pabianic miała długość 15 kilometrów, były plany wybudowania nowej krańcówki dla tramwajów miejskich i podmiejskich na placu Leonhardta (ob. plac Niepodległości), ale do czasu wybuchy II wojny światowej nie udało się ich zrealizować, natomiast krańcówka ta została wybudowana w 1943 r., w czasie okupacji niemieckiej.
Niewątpliwie największym przedsiębiorcą na terenie Rudy Pabianickiej był Adolf Horak. Urodził się w 1880 r. i, co ciekawe, dokładnie w tym samym roku członkowie jego rodziny postanowili wstąpić do Kościoła Chrześcijan Baptystów. Od 1864 r. rodzina Horaków miała niewielką fabrykę włókienniczą przy ul. Rokicińskiej. W 1902 r. ojciec Adolfa Horaka, Józef, na dwa lata przed swoją śmiercią uczynił go swoim głównym spadkobiercą. Przez kilka lat Adolf Horak zarządzał spółką wspólnie ze swoim młodszym bratem Gustawem, kiedy jednak ten wyjechał na stałe do Jugosławii, stworzył spółkę z Mozesem Grosem i Salomonem Rezonem, jednak cały czas myślał o stworzeniu własnego zakładu. W tym celu w 1921 r. zakupił tereny przy ul. Staszica (ob. Pabianicka 184/186). Budowę rozpoczął w 1926 r., a zakończył dwa lata później. Również w tym czasie, na działce obok powstała okazała neobarokowa willa, w której Horak zamieszkał z żoną i pięciorgiem dzieci. Nowo wybudowany zakład, w którym wytwarzano materiały bawełniane, miał cztery oddziały: przędzalnię, tkalnię, farbiarnię i apreturę. Majątek firmy wyceniony na pięć milionów złotych podzielono na pięć tysięcy akcji. Właścicielem 4950 był sam Horak. Pozostałe akcje podzielono między członków rodziny, w tym żona Frieda otrzymała 10 akcji. Horak starał się rozwijać i unowocześniać zakłady, dokupował nowe tereny, na których stawiał kolejne budynki produkcyjne.
Kadrę kierowniczą w fabryce Horaka stanowili głównie Niemcy, wszyscy oni byli baptystami. Również na niższe stanowiska przyjmowano głównie baptystów. Nietrudno zgadnąć, że wielu robotników zatrudnionych w fabryce Horaka, przechodziło do Kościoła baptystów, aby uzyskać pracę w jego fabryce. Ceremonie chrztu nowych wyznawców odbywały się w basenie na terenie posesji należącej do Horaków. Przynależność do tego kościoła miała swoje dobre strony dla pracowników, ale również dla właścicieli, gdyż w sytuacjach kryzysowych mogli oni liczyć na pomoc współwyznawców ze Stanów Zjednoczonych. Rodzina Horaków słynęła z filantropii i wspierała finansowo różne akcje społeczne. W 1939 r. na terenie fabryki zebrano aż 25 tysięcy złotych na Fundusz Obrony Narodowej. Była to największa kwota, jaką zdołano zgromadzić w fabryce, w regionie łódzkim. W czasie okupacji, w zakładach tych pod administracją niemiecką szyto mundury wojskowe. W 1944 r. rodzina Horaków wyjechała z Łodzi. Zabrali ze sobą m.in. część turbin, co uniemożliwiło uruchomienie fabryki po wojnie. Przypadek sprawił, że brakujące części odkryto w okolicach Poznania. Po wojnie nowa fabryka działała pod nazwą Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Armii Ludowej, a później Alba. W 1998 r. zakłady zostały zakupione przez firmę Protekt - producenta sprzętu chroniącego przed upadkiem z wysokości.
Jedną z ulubionych rozrywek mieszkańców Rudy były projekcje filmowe. Mieszkańcy tego miasta mieli swoje kina, a jedno z nich, kino "Muza", znajdowało się przy Pabianickiej 173. Kino, a właściwie kinoteatr, wybudowali bracia Sauter. Budynek był wyposażony w nowoczesny sprzęt kinotechniczny. Sala z balkonem była klimatyzowana i posiadała centralne ogrzewanie. Kino, oprócz dostarczania ludziom rozrywki, było miejscem różnego rodzaju spotkań i debat. Tu też miały miejsce negocjacje, w których uczestniczyli robotnicy i właściciele fabryk. Często spotkania te kończyła projekcja filmowa. W czasie okupacji kino działało nadal, ale pod zniemczoną nazwą "Muse". Po wojnie powróciło do swojej starej nazwy.
W 1992 r. została powołana do życia parafia katolicka pod wezwaniem Najświętszego Imienia Marii. Do czasu wybudowania świątyni przy ul. Sopockiej, wierni mogli uczestniczyć w nabożeństwach w zaadaptowanym do tego celu budynku nieczynnego już od pewnego czasu kina Muza. Obecnie budynek dawnego kina już nie istnieje, został rozebrany podczas prac przy budowie drugiego pasa jezdni ulicy Pabianickiej.
Ruda kryje w sobie różne tajemnice, można było się o tym przekonać w 1996 r., kiedy to przy nieistniejącej już restauracji "Lotnicza" (Pabianicka 167/169) odkryto wejście do tunelu. Był to fragment obiektu wojskowego, który mógł prowadzić do lotniska na Lublinku. Z relacji świadków wynikało, że tunel mógł mieć również związek z istniejącym w Rudzie obozem jenieckim. Tu też prawdopodobnie mieścił się szpital dla lotników Luftwaffe. Odkryto trzy sale szpitalne wraz z pomieszczeniami pomocniczymi.
Pabianicka się zmienia. Z wiejskiego, bitego traktu staje się szeroką dwupasmową ulicą łączącą Łódź z Pabianicami. Realizowane tu, za zajezdnią w Chocianowicach, potężne inwestycje powodują, że staje się największym centrum handlowym nie tylko w Łodzi, ale i całego regionu. O ile na początku, po przyłączeniu, tereny te stanowiły pewien rodzaj obciążenia dla Łodzi, o tyle teraz można stwierdzić, że miasto coraz lepiej radzi sobie z ich asymilacją, zyskując jednocześnie interesujący fragment swojego obszaru.