dyskusja Klubowiczów
Pewnego dnia rozgrywane były derby Łodzi...
Zbigniew Okruszek: RUDA KIBICUJE ŁKS-owi !!! Już 2:0 dla naszych !!! Jeżeli wygrywa nasza drużyna, to dobry humor się zaczyna !!!
Mika Kobylińska: Oj, chyba jednak nie cała :)))
Ewa Kmiecik: Popatrz Mika i tu się zgadzamy :o)
Marzena Kubiak: Mieszkałam w Rudzie od urodzenia, ale ŁKS to jest to. Jestesmy górą!!! Pozdrawiam Zbyszku!
Zbigniew Okruszek: Ja wiem, że piłka nożna to taki prymitywny sport: 20 facetów gania po boisku jak kot za pęcherzem i nie bardzo wiadomo o co im chodzi. 2 stoi i się denerwuje, że też nie mogą sobie pobiegać, a jeszcze trzech, z których jeden bardzo niekulturalnie gwiżdże (dobrze, że nie koło domu, bo [cenzura])i ciągle sie wtrąca do tamtych 22. No, a co sie dzieje wokół tego wszystkiego, gdzie miota się od 10 sztuk do 200 tysięcy, tupiących nogami tzw. kibiców (co za idiotyczna nazwa), którzy gapią się, też gwiżdżą, wykrzykują mocno nieprzyzwoite teksty i w ogóle są bardzo niegrzeczni (i prawie nie ma wśród nich kobiet) - totalna paranoja. I jak to nazwać sportem? Szachy - to jest sport! Jak się bliżej przyjrzeć, to większość dyscyplin sportowych wydaje sie podejrzanie niemądra i każdy można sprowadzić do absurdu. W dodatku, że mnożą się nowe dyscypliny jak na przykład różne zawody rozgrywane na plaży: Oj, co się porobiło... ŁKS! ŁKS! ŁKS!
Piotr Zygmunt Kołakowski: Od Zbyszka przejąłem potrzebę wyjaśnienia wszystkiego za pomocą "mędrca szkła i oka" - chociaż mu pewnie nie dorównam. Otóż podczas tego typu imprez realizowane są rozmaite potrzeby psychiczne, do których należą:
- potrzeba bezpieczeństwa ( w grupie bezpieczniej)
- potrzeba poznawcza,
- potrzeba aktywności,
- potrzeba samodzielności, wzrostu, rozwoju, osiągnięć,
- potrzeba kontaktu emocjonalnego, społecznego,
- potrzeba przynależności do jakiejś grupy np. słuchaczy Radia Maryja,
- potrzeba akceptacji, uznania, dodatniej oceny,
- potrzeba posiadania,
- potrzeba sensu życia.
Do tego dochodzi patologia, bo przed chwilą w telewizorze pokazywali co było na tych naszych derbach...
Ryszard Łągiewczyk: Zbyszku, tylko BRYDŻ nas ratuje. A bez wielkich emocji sympatyzuje z obydwoma drużynami. Lub wędkarstwo...
Rok 1975. SNP, okolice Smołdzina, jezioro Dołgie Wielkie - rezerwat. Dostaliśmy z tatą zezwolenie na połów z brzegu od ówczesnego dyrektora SNP, późniejszego ministra ochrony środowiska. Ciągnę niezłe okonie na spining, tato spokojnie zarzucił dużą płoć jako żywca. Odszedłem dość daleko i nagle mimo obowiązującej w tych okolicach ciszy słyszę krzyk, a właściwie ryk: Rodacy!!!!!!!!!!!! Synu!!!!!!!!!!!!! Pomóżcie!!!!!!!!!!!! Pobiegłem... i co widzę???
Tatkowi bambus strasznie się wygiął, kołowrotek gorący, bo tam i z powrotem podkręcany na hamulcu... Polałem wodą kołowrotek. Tatkę też polałem, bo strasznie się gorączkował. Przejąłem na jakiś czas wędkę, spokojniutko trzymam, bo to "coś" na haczyku się nie szarpie, tylko czasem powoli odpływa. Myślę sum i to duży. Tato złapał oddech, wypił browarka i przejął wędkę (w końcu to jego). Podkręca i popuszcza, podkręca i popuszcza... tak około pół godziny. Ja go polewam, kołowrotek też... W końcu JEEEEEEEEEEEEEST. Biegnę z podbierakiem i nagle zdrętwiałem. Na haku był poniemiecki czołg. Jeszcze mu się światła pozycyjne paliły...
Mika Kobylińska: Zbyszku, tak dla ścisłości, piłka nożna, tak ale czy koniecznie ŁKS? Jakoś tak od młodych lat to jednak Widzew mnie przyciąga (wtedy II liga). A na marginesie dzisiejszej piłki, kibiców i tego co dzieje się na stadionach, to chyba nie o to chodzi w sporcie. Moja córka i ja kibicujemy siatkówce polskiej, a z naszego regionu Skrze. I patrząc na to co dzieje się przed, w trakcie i po meczu odnoszę wrażenie że właśnie wtedy jest PRAWDZIWE ŚWIĘTO SPORTU :)) Być na meczu np. Ligii Światowej to niewątpliwa przyjemność i mam gwarancję że nienaruszona wrócę do domu.
Zbigniew Okruszek: Nie, no nie należy do końca brać poważnie moich wynurzeń:) Jestem kibicem piłki w różnych wydaniach i rodzajach (oprócz, ale to może na razie - plażowych).
Z ŁKS-em jestem od najmłodszych lat. Chodziliśmy na mecze mając po 8 - 9 lat. I to chodziliśmy w sensie dosłownym, na przełaj przez lotnisko itd. Na meczach były komplety widzów i było spokojnie. Ostatni raz byłem na meczu w latach 80-tych. To był mecz Widzewa w pucharach europejskich. Później niestety, zmienił sie styl oglądania meczów, zaczął się "kibolizm". Widzew dla mnie jest przykładem klubu kiedyś wypromowanego przez pieniądz, tak jak ostatnimi czasy niektóre kluby. To nie był cud, jak to próbowano nam wmawiać ten ich skok z A klasy do I ligi. To były pieniądze. Myślę, że nie tylko - coś w rodzaju spraw,które dzieją sie obecnie. Tylko wtedy było na to powszechne przyzwolenie. Ach, szkoda gadać...
A teraz oczywiście kibicuję zdalnie. Na meczach ŁKS-u wyręczają mnie synowie, a sam oglądam siatkówkę... Kobiet przede wszystkim:)
Mika Kobylińska: A ja dla odmiany siatkówkę męską, bo ta w wydaniu kobiet wydaje mi się taka jakaś delikatna. Siły przyłożenia brakuje:))
Ryszard Łągiewczyk: No dzięki serdeczne, nie chciałbym, żeby mi którakolwiek siatkarka, z tych z górnej półki "przyłożyła" po karku...
Zbigniew Okruszek: Ja bym zaryzykował, ale tylko wtedy, gdyby to była Kasia Skowrońska:)
Ryszard Łągiewczyk: Zbychu - ładne są te siatkareczki, chociaż nieco za wysokie jak dla mnie i karczycho mnię boli jak je oglądam. Wtedy "Ketoprom" i po bólu.
Piotr Zygmunt Kołakowski: A mnie została POLPHARMA Starogard w kosza, która właśnie kilka dni temu wyleciała z ekstraklasy, ale panowie z PZKosz chcą powiększyć ilość drużyn i może się ostanie. Z wrażeń wzrokowych właściwie można tylko podziewać "cipliderki", bo gra marna... Ale cóż, zielony stolik załatwiał wiele spraw w naszym kraju nad Wisłą...
Bogdan Dróżdż: Pozdrawiam kibiców aktywnych, zdalnych i niedzielnych. Na 100% zgadzam się z Piotrem - cyt."zielony stolik załatwiał wiele spraw w naszym kraju nad Wisłą...". Czym więcej sportu w mediach - tym mniej Sportu w Sporcie. Kiedyś były papierosy p.t "SPORT" - ogólnie dostępne i były wyniki. Dzisiaj papierosów już niema, a SPORT - czy jest ogólnie dostępny ??????? O wynikach nie wspomnę...
Piotr Zygmunt Kołakowski: To tak ze wszystkim w erze MC - dolnadyzacji i komercjalizacji wszystkiego, co sie da. W supermarketach danej sieci w Europie i nie tylko, nawet towary są ułożone tak samo. A ludziska się emocjonują Łks - ami, Widzewami czy Polpharmami, myśląc, że to ma coś wspólnego z prawdziwym, a nie finansowym współzawodnictwem...
Ryszard Łągiewczyk: Nie załamuj się. Można zbierać grzyby, też sport. Ja nie lubię, bo nie przywykłem schylac się przed nikim, nawet prawdziwkiem.
Piotr Zygmunt Kołakowski: Tak się złożyło, że jestem niepoprawnym optymistą i nigdy nie załamuję się...Stwierdziłem tylko fakt..
Ryszard Łągiewczyk: Ja też jestem optymistą. Przykład: około 66 roku, lipiec. 14 dni nad Wartą codziennie od świtu, czyli około 3 rano do ósmej i nawet skubnięcia przez jakąkolwiek rybkę. Teraz też czasem wyskakuję, chociaż rzadko nad wodę na ryby, a nie po ryby. Jak coś weźmie - dobrze, jak nie - też pięknie.