wspomnienia Klubowiczów
Maciej Tarnowski: No, sportsmeni i sportsmenki z Rudy, wpisujcie swoje wspomnienia :) Kibice też mile widziani...
Danuta Ignasiak: Na ulicy Rudzkiej znajdował się stadion RKS. Tam odbywały się spartakiady.
Katarzyna Bernacik: Historia RKS datuje się od 1924 r. Raz jeden byłam tam na meczu z tatą i stryjem, było o w latach 70. Miałam wtedy może z 6 lub 7 lat :)
Monika Mimiec: Ja chodziłam z dziadkiem na walki bokserskie (zostało mi to do dzisiaj hehe), do takiej dużej hali sportowej, pamiętam, że obok niej stał samolot. Hala sportowa była vis a vis zakładu przemysłowego. To pamiętam, gdyż mama tam pracowała. Pamiętam niesamowity huk zielonych maszyn i guziczki które prząśniczki przyciskały - bardzo mnie frapowały te przyciski!
Danuta Ignasiak: Też oglądałam walki bokserskie na ul.Starorudzkiej. Chodziłam tam z bratem Zbyszkiem. Walczył tam również mój kolega Ogiński. Miałam blisko z Przewodniej.
Ryszard Łągiewczyk: RKS udostępniał swój stadion uczniom nieistniejącej już VIII TPD (Rudzka 56), do której chodziłem w latach 55-58. Bieżnia wydawała się diabelnie długa. "Po kościele" szło się na mecz piłkarski, oczywiście przez dziury w płotach. Potem były dziwne pytania w domu: - Tak długo się modliłeś??? - Noooooooooooooo...
Zbigniew Simiński: Pod lotniskiem, miedzy ul. Dubois, a łąkami Piecha było piłkarskie boisko, pierwsze po wojnie boisko RKSu, do czasu wybudowania stadionu przy Rudzkiej. Okoliczna młodzież spędzała tam całe wakacje. Był jednak problem, jedyną piłkę mieli Piechy, a nie zawsze mieli czas na grę. Grało więc w szmacianki, aż przygarnął nas RKS właśnie. Pan Kudelski, trener, próbował zrobić z nas gwiazdy, ale jakoś nie miał szczęścia. Postacią najbarwniejszą był gospodaż obiektu P.Cichocki, do dziś słyszę jego połajanki, wieczne niezadowolenie, złośliwe uwagi i pocieszania kiedy było pod górkę. Oj, historio ty moja...
W naszych dyskusjach była już mowa o sekcji bokserskiej RKS-u. Początkowo, zarówno mecze jak i turnieje odbywały się na stołówce zakładowej, która jednocześnie była świetlicą. Kiedy wybudowano halę na ul. Starorudzkiej, przeniesiono boks do niej. Pamiętam mistrzostwa Łodzi za pałacykiem Horaka na powietrzu. A kto pamięta ówczesnych zawodników? Ja mam w pamięci kilku: Cichor, Tomaszewski, Kluczyk, Rózga, Bogusz czy późniejsi Rutkowski, Józefiak, Cichacki, Kaziu Szymczak, Kowalski... Pamięć już nie ta, czy ktoś pomoże? Aaaa, jeszcze Zdzisiek Rudka ze Starogardzkiej...
Jerzy Andrzej Ciemnoczułowski: Ja chodziłem do podstawówki, ale z Cichoszem, który trenował boks. Kiedyś przyszedł i chwalił się, że wycięto mu w nosie jakąś chrząstkę i demonstrował to wyginając klupę w najrozmaitsze strony. Jak wyglądała jego kariera to nie wiem, boks mi nie imponował, chyba że ruskich lali. Później jeździłem trochę w RKS, ale w sekcji turystycznej czyli takim przedszkolu wyczynu. Zajęcia w DK na Sopockiej zakończyły tą zabawę, ale dalej jeździłem codziennie do Kolumny, Łasku.
Zbigniew Simiński: Józka Cichosza znam, ze swojego nosa może robił wiatrak, ale że był bokserem pierwsze słyszę. Mocniejsi przechodzili do łódzkiej GWARDI (Cichacki, Józefiak), Rudkowskido LEGII, wielu dało sobie spokoj. W końcu sekcję bokserską rozwiązano, a na zjednoczenia zaczęli grać siatkarze. Byli dobrzy, doszli do 2 ligi i jakiś czas tam grali.
Bogdan Drożdż: W posesji na ul. Uroczysko 1 mieszkała góralka i mój kumpel Roman Krupa. To piłką Jacka ćwiczylismy na Uroczysko 13 na placyku - vis a vis posesji P.Biernackiego grę w piłkę ręcznę (Romek stał na budzie) - za bramkę robiła brama w/w posesji. ćwiczenia się skończyły gdy w tym miejscu archeolodzy otworzyli miniwykopalisko. Fakt ten był już kiedyś sygnalizowany na forum.
Zbigniew Okruszek: Z tą góralką to było dosyć śmiesznie (zaraz sie okaże jak dla kogo). Sprowadził ją z gór pewien lokator owego domu - drzwi w drzwi z Krupami. Tyle tylko, że zapomniał rozwieść się z dotychczasową żoną i tak sobie we trójkę, a potem nawet we czwórkę, bo przyszedł na świat potomek - mieszkali. Takie historie też Ruda widziała... A żeby było zgodnie z wątkiem sportowym owa góralka uczyła nas popularnej widocznie na Podhalu gry: piłka do dołka. I to by było wszystko, bo opis samej gry nie nadaje sie do upubliczniania... Pod 13-tym mieszkały dwie siostry Wojdyłówny i jeszcze dwie, ale takie już starsze: jedna miała na imię Miłka, a druga była nauczycielką... Z tym, że to chyba było w różnym czasie... A wykopalisk w tym miejscu nie kojarzę...
Andrzej Matusiak: Moi drodzy, usiłuje wpisać w rudzki sport ( a może chojeński - nie jestem pewien ?) nazwisko boksera p.Jaskóły. Pamietam Go jak przychodził do naszego domu na Felsztynie . Był wtedy facetem chyba ok. 40-letnim i nosił czarną rękawiczkę na dłoni. Maszyna obcieła mu palce, lecz on chyba w jakimś klubie trenował młodzież. Czy w Rudzie używało się określenia "fussbalowka"? Pamiętacie może sznurowane piłki w 2 albo 3 łatki z blaza, która miała "dzyndzel" :)???
Zbigniew Okruszek: U nas na Chachule:) mówiło sie po prostu "noga", a na dzyndzel - cycek. Trzeba było dysponować specjalną igłą do sznurowania.
Andrzej Matusiak: Pewnie z grubym krućcem :)? Później już były "igłówki". Pamiętam swoją pierwszą piłę skórzaną. Dostałem od chrzestnego. Żywot miała baaaardzo krótki - tylko dwa dni!!! Była to piłka do siatkówki, a potraktowaliśmy ją nogami. O widzisz Zbuchu! Całkiem zapomniałem, tak, była taka specjalna, gruba igła rymarska, półokragła eeee... łukowato wygięta. Niektórzy ten dydek łatka z miękkiej skóry nakrywali. To były czasy!Heh.
Ryszard Łągiewczyk: Kolega przyniósł nóweczkę "szytkę". Graliśmy na placu koło straży pożarnej na Rudzkiej. Rok 1958, VIII TPD. Ktoś kopnął za mocno w stronę bramki... Za chwilę wybuch!!! Moskwicz przejechał piłkę, która wylądowała na jezdni. Złożyliśmy się na nową blazę (7,50 zł jak dziś pamiętam), a skóra jakoś cała się została. Zdarzyło mi się też, w 74 roku, gdy byłem piękny i młody (teraz tylko piekny), na mistrzostwach Jednostki Wojskowej w Smołdzinie, już nie istniejącej, popełnić wyjątkowo jak na mnie daleki skok w dal. Dostaliśmy od zaprzyjaźnonej kopalni ANDALUZJA taśmę z taśmociągu do węgla, nieco zużytą, na rozbieg. To było jak późniejszy tartan. Coś wspaniałego w stosunku do wcześniejszego żużla. Srebrny medal i legitymację do niego trzymam do dziś. Taki miły wspominek.
Zbigniew Okruszek: Nie wiem, czy co starsi Rudzianie pamiętają postać wybitnego kolarza z Rudy z przełomu lat 40-tych i 50-tych. Mam na myśli Lucjana Pietraszewskiego, uczestnika pierwszych Wyścigów Pokoju. Wysoki w charakterystycznych okularach na nosie. Był jednym z niewielu rudzkich sportowców z tamtych czasów liczących sie na ogólnopolskiej arenie. Mieszkał, o ile mi wiadomo, przy ul. Farnej, przed kościołem (idąc od Rudzkiej). Była to bardzo popularna postać.
Jan Ruta: Lucjan Pietraszewski z tego co ja pamiętam mieszkał na ulicy Promowej. Za jeden z wyścigów dostał "trabanta", którym w okresie zimowym organizował dzieciom kuligi. Słynny był z wkładania pompki w szprychy rywalom.
Zbyszek Frontczak: RKS Ruda był pierwszym zespołem piłkarskim, który podjął sportową działalność konspiracyjną tuż po ustaniu działań wojennych jesienią 1939 r. Już w październiku zespół juniorów RKS Ruda rozpoczął treningi na boisku przy ul. Rudzkiej. Gdy okupacyjne władze niemieckie przejęły obiekty sportowe RKS-u i przekazał je we władanie niemieckim organizacjom sportowym Rudy Pabianickiej, zespoły piłkarskie RKS-u przeniosły się z treningami na pobliskie łąki w okolicach lasku "Cichego". Wiosną 1940 r. zawiązane w międzyczasie drużyny seniorów RKS i pozostałe zespoły młodzieżowe odbywały treningi i rozgrywały konspiracyjne mecze na placu w pobliżu lotniska Lublinek przy ul. Garapicha. Po ustawieniu na tymże placu bramek piłkarskich oraz wyznaczeniu linii - powstało normalne boisko do gry w piłkę nożną. Działalnością konspiracyjnych drużyn piłkarskich RKS w latach 1939-1944 sterowali: Alfred Lachmann, Zygmunt Cichy i Ksawery Fuks. Zespoły RKS-u w początkowym okresie działalności konspiracyjnej występowały w różnorodnych kostiumach, często bez obuwia piłkarskiego, gdyż sprzęt klubowy został zarekwirowany przez okupanta.
Sławomir Fraszka: A co do stadionu RKS to za moich młodych lat uczniowie okolicznych szkół mieli tu rozgrywane zawody, w niektórych brałem udział reprezentując naszą szkołę 126. Pamiętam też, jak ze szkołą byliśmy na starcie etapu Wyścigu Pokoju. Kolarze startowali od bramy RKS, pojedynczo, na czas.
Bywając u mojego kolegi Janka Pośniaka często widuję jego brata, który był bokserem w barwach RKS. W RKS swoją karierę zaczynało sporo znanych sportowców, których później zabierały albo Gwardia, a najlepszych Legia Warszawa. Najlepszy sposób miała Legia, nawet jak któryś z Łodziaków nie chciał, czekali tylko na pobór delikwenta do wojska i dawali mu propozycję nie do odrzucenia. Nie pamiętam nazwiska, ale słyszałem, że był taki jeden który odmówił, to wysłali Go do najgorszej jednostki w Polsce. No i miał przechlapane delikatnie mówiąc. Po wojsku już nigdy do sportu nie wrócił.