Klub Sympatyków Rudy Pabianickiej

.

rudzka czytelnia

Wierszyki o Rudzie

twórczość Klubowiczów

Piotr Zygmunt Kołakowski: No, drodzy Klubowicze, poddaję pod rozwagę nowy temat. Moją intencją jest, abyśmy zamieszczali tu trochę większe formy literackie dotyczące Rudy. Tematów z pewnością nam nie zabraknie ( wierszyki o Muzie, Popiołach, rudzkich szkołach itd.). Na początek - wierszyk o znanej lodziarni, której już niestety nie ma:

LODZIARNIA

Była w Pabianickiej Rudzie lodziarnia.
Mówią, że w całej Łodzi takiej nie uświadczysz.
Chodziła do niej rudzka dzieciarnia,
Żeby posmakować lodów o jakich tylko zamarzysz.

Prowadził ją Mistrz Fisiak o okrągłej twarzy.
Widywało się Mistrza czasami,
a wiedział On o czym każdy dzieciak marzy
gdy w kolejce rozpierał się łokciami.

Najpierw stało się po metalowe żetony.
Były na nich różne cyferki,
a najbardziej był człek podniecony
perspektywą słodkiej wyżerki.

Szczególne pożądanie największe żetony budziły.
Rudzka arystokracja kładła na ladę "piątaki".
Zazwyczaj trzy smaki lodów u Mistrza były,
a dobór smaków - to był problem nie byle jaki!

Kolejkowicze z końca ogonka z zazdrością patrzyli
gdy szczęśliwiec ze słodką porcją wychodził.
Tacy to w tym czasie Rudzianie byli,
a człek był szczęśliwy, jakby się drugi raz urodził.

A dziś kapitalizm w dawnej lodziarni króluje.
Jakieś farby, czy inne badziewie,
bo tylko stary Rudzianin magię miejsca wyczuje
I wspomni lody w cudownej polewie.

Zbigniew Okruszek: Przypomnijcie mi, czy to tylko licencia poetica, czy rzeczywiście te słynne lody były w polewie. Ja polewy nie pamiętam...

Piotr Zygmunt Kołakowski: Pod koniec działalności Mistrza, jak już Mistrz czuł oddech konkurencji pojawiły się bakalie i polewa...

Irena Rajch:

W RUDZIE MOJEJ

Tam gdzie wody Neru płyną, byłam sobie ja dzieciną,
trochę śmiałą i zadziorną i upartą i swawolną.
Tam po łąkach się biegało bosą stopą z psem u nogi,
w rzeczce raki się łapało gdyś był śmiały lub ubogi,
i rowerem się jeździło po uliczkach urokliwych,
wąskich, brudnych szlaki pyłem,
ozdobionych kwieciem polnym na obrzeżach rowu czasem.
Rano słonko mnie budziło i glapiska swym hałasem.
Gdy na szkołę przyszła pora, plecak, worek i buciory,
przeszkadzały nam, gdy czasem, grupką sporą i z hałasem
poprzez płoty przy wyścigach do budynku my dotarli,
trochę mokrzy i zziajani, lecz szczęśliwi, choć niezdarni.
Lata biegły, czas upływał, w stawie woda, co raz gorsza
lecz Stefański mnie przyzywał, kusił, mamił swoją głębią,
haust powietrza, skok do wody, miła ciemność mię otula
tylko słonko gdzieś z daleka promykami czule głaszcze
i ratownik z lustra wody wrzeszczy - i tak cię dopadnę.
Nie miał siły nieboraczek, podmęczony upałami,
gonić śmiałych małolatów, rozbrykanych wakacjami.
Przeszło lato, jesień przyszła, do liceum gdzieś przy Rudzkiej,
trzeba wybrać się ogródkiem,
opłotkami i skrótami, poprzez łąki za cmentarzem
aby wiedzy troszkę liznąć i nie zostać gołębiarzem.
Gdy dorosnąć przyszła pora i mieszkanie się zmieniło,
lecz w pamięci pozostanie to, co kiedyś miłe było.
Ta Orłowska i Rafowa, i Goplana, Konna także,
i Kuźnicka, Rudzka, Farna, Ksawerowska, Mierzejowa,
to dzieciństwa moje skarby - moje serce je zachowa.

Nie na konkurs pisałam te wspomnienia. Wiosna przyszła, przypomniała co najmilsze w sercu moim, co mi Ruda w życiu dała. Dała radość i beztroskę, dała miłość do tej ziemi, dała swój czar, urok chwili i radosne to wspomnienie. Wszystkim którzy tutaj kiedyś, trud włożyli swój i zapał w czas radosny życzę zdrowia, pomyślności, miłych wspomnień na tej stronie i radości, że ten czas tu poświęcony nie na próżno lecz dla innych by zwiedzili nasze strony i zadbali o nie dla innych.

Piotr Czech: Piękne, miła koleżano! Jestem pod wrażeniem...

Piotr Zygmunt Kołakowski:

RUDZKIE KINA

Przed wojną w Rudzie dwa kina były.
Wielką frekwencją u Rudzian się cieszyły.
Telewizja gdzieś w Anglii dopiero raczkowała
I alternatywą dla prawdziwego kina w tym czasie nie bywała.

STAR, bo taką nazwę pierwsze kino nosiło,
przy ulicy Legionów wówczas zagościło.
Dziś nazwę Zjednoczenia ta ulica nosi,
A budynek jest teraz zaniedbany i o remont prosi.

A na Staszica, o rzut kamienia,
Sauter zbudował kino z prawdziwego zdarzenia.
MUZA - taką nazwę kinu nadano
I o wygody widzów w pełni zadbano.

Sąsiedzi - Łodzianie - kina nam zazdrościli
I chętnie do Rudy tramwajem jeździli.
"MUMIĘ" i "KING-KONGA" dzieciaki oglądały,
a Rudzianki "Trędowatą" się zachwycały.

Parki w ostatnich rzędach sobie gruchały.
Ale w 1939 zawalił się świat cały.
Nazwę kina na "MUSE" zamieniono.
Odtąd "Nur für die Deutsche" kino uczyniono.

Ale rudzkie dzieciaki sposoby znajdowały
I swoimi sposobami w seansach udział brały.
Sauter się ewakuował przed bolszewikami,
Ale wnet kino zapełniło się nowymi widzami.

Nadeszło wyzwolenie różnie oceniane.
Co tam wówczas w kinie było wyświetlane?
"Świat się śmieje" - dzieło sztandarowe
I sowieckie filmy - równie doborowe.

Era produkcyjniaków w "MUZIE" zagościła.
A po polskim październiku władza trochę odpuściła,
filmy amerykańskie nawet się zdarzały.
Ale "Dni Filmu Radzieckiego" też się dobrze miały.

Małoletnich Rudzian moralność niezagrożona była.
W razie wątpliwości opinia Pana Okrojka ważyła.
Na nic się zdała podrabiania legitymacja,
zawsze po stronie kierownika leżała pełna racja.

Ważną pozycję w kinowym folklorze
pełniły "koniki" stojący na dworze.
Gdy wyświetlano "Kleopatrę" czy innego hita
cena biletu była trzykrotnie przebita.

Aż w Polszcze era przemian zawitała.
Mutipleksy, wideo i DVD oliwy do ognia dodała.
Pabianicką poszerzyć znacznie należało,
co wyrok na "MUZĘ" ostatecznie wydało.

Najpierw była hurtownia, później kościół parafialny,
i koniec "MUZY" był bardzo banalny.
I wreszcie na "MUZĘ" przyszedł smutny czas,
bo podobno nie szkoda róż, gdy płonie las...

Katarzyna Bernacik:

W Rudzie wszystko jest mi bliskie.
Sklepy, ulice, drzewa w parku wszystkie.
Tam został dzieciństwa czar,
stamtąd mam najwspanialszy dar.
Urok tych miejsc i ich wielka siła
zawsze dla mnie drogowskazem była.
Ludzie, którzy tam mieszkali,
którzy Rudę tworzyli i rozwijali,
byli moim pierwszym wzorem,
moich marzeń, ba, przyszłość motorem.
Mam w sercu Rudę i w snach często się jawi.
I zawsze jej widok mnie cieszy i bawi.

Zbigniew Okruszek:

Pewna mieszkanka miasta Ruda
stwierdziła, że jest za chuda.
Po czym siadła do stołu,
skonsumowała pół wołu
i rzekła - ale tu nuda...

Piotr Zygmunt Kołakowski:

To niech do Przychodni na Odrzańską się uda,
tam ponoć czynią wielkie cuda.
Bo pozostanie jej tylko wóda,
Albo jakaś inna narkotyczna paskuda.

NASZA GALERIA

Przystankami w gonitwie czasu
jawi się Klubu Sympatyków Rudy galeria.
I nie ma tu żadnego ambarasu,
bo każda fotka to kolejna loteria.

Zastanawiają się zacni Rudzianie,
próbują odgadnąć czas i miejsce foty.
Czasami coś na przeszkodzie stanie,
czasami zaś trzeba dziadka wziąć w obroty.

Bo foty są różne i różniaste
tak jak całe nasze burzliwe życie.
A i komentarze czasem są humorzaste,
A czasami tylko tycie - tycie.

Archiwa rodzinne są przeczesywane,
ze starych albumów kurzu warstwa ścierana,
potem wszystko jest do komputera zgrane,
na końcu klawisz ENTER i... fotka jest wgrana.

Po co to wszystko? Może ktoś zapytać.
Na co komu ta wielka rudzka heca?
Na szczęście są tacy, którzy chcą to wszystko czytać,
"Ocalić od zapomnienia" - oto hasło, które nas podnieca.

Elżbieta Świderska: Poeto, pisz nadal... Tak dobrze i miło czyta się Piotra Zygmunta :)

Irena Rajch:

Dawno temu - nie za bardzo,
z krańca szarej smutnej Łodzi, Ruda Pabianicka się wywodzi.
Lat 60-siąt gdzieś bez mała, beznadziejna wprost ustawa,
Piękną Rudę w Łódź wtłoczyła i na zawsze ją zgubiła.

Dawne miasto dumą swą, burmistrza i rodaków,
obdarzyło swych swojaków.
W Naszej-Klasie razem siedli
i zadumki z kiedyś wiedli.

O miłości do swej ziemi, o historii ziem rodzinnych
i o pięknie niegdysiejszym oraz o tym, teraźniejszym.
O uliczkach z szarym pyłem, o zielonych płucach miasta,
oraz o tym co najmilej, w sercach naszych się rozrasta.
Każdy z łezką powspomina, jak to dawniej miło było,
gdy dziecięciem będąc małym, w Rudzkich lasach się bawiło.

Czas jak woda w Nerze płynie, my dorośli dla młodzieży
przybliżamy dawne czasy, umieszczamy zdjęcia,
cześć historii, na portalu Naszej-Klasy.
Aby Ci, co dziś tam żyją, znali pola, łąki, lasy.
Aby dbali o to piękno, którym Ruda hojnie darzy,
aby śmieci nie zaległy, nie zakryły ludzkich twarzy.
Aby pamięć o swych przodkach nie zniknęła, nie zszarzała,
aby Ruda, Rudą była, swym bogactwem obdarzała.

Elżbieta Świderska: Ireno,ślicznie to ujęłaś w rym - dziękuję.

Irena Rajch: Bardzo proszę Elżbieto. Ruda to moje beztroskie dzieciństwo do którego każdy z nas otwarcie lub w skrytości duszy wraca. Ja nie wstydzę się swoich powrotów i z przyjemnością odwiedzam rodzinne strony. Cieszę się widząc pozytywne zmiany, smucę gdy widzę dewastację. Kiedyś podziwiałam i troszkę zazdrościłam wyjątkowego uroku posesji przy ul. Zarzecznej. Podczas ostatniej nostalgicznej wycieczki zauważyłam Twoje nazwisko na tabliczce obok furtki. Jeśli to jest Twój dom to teraz wiem komu zazdrościłam tego uroku.

Iwona Morawska:

Co dla ochłody?
W Bacówce lody?
słońca zachody?
Z Neru łyk wody?...

Piotr Zygmunt Kołakowski:

Z Neru łyk wody?
Idę w zawody,
że są przeszkody,
bo można nabyć... żołądka wrzody.

Zbigniew Okruszek: Hi, hi, Rodzi się na naszych oczach nowe przysłowie: "Uderz w stół, a poeta się odezwie..."

Iwona Morawska: To prawda, poeta taki, że aż zatyka z wrażenia!!!

A ja Was wszystkich pozdrawiam.
Do KSRP namawiam.
Na urlop sobie wybywam,
od Rudy odpoczywam.
Wrócę stęskniona wielce,
bo tu jest moje serce!!! :) :) :)