Klub Sympatyków Rudy Pabianickiej

.

rudzka czytelnia

Rudzkie Wigilie

wspomnienia Klubowiczów

Wigilia... Pachnąca choinka... Rodzina... Opłatek... Polski, jakże piękny zwyczaj dzielenia się opłatkiem jest jedyny w swoim rodzaju. Kolacja wigilijna nie może się rozpocząć bez tego uroczystego momentu, kiedy mały, biały prostokącik staje się symbolem miłości i troski o bliskich, a często także pojednania. W Kościele opłatek to chleb, a więc dzielić się opłatkiem, to dzielić się chlebem i tym co jest w naszym posiadaniu, to sposób powiedzenia bliskim, że są dla nas najważniejsi...

Zbigniew Adamas: Pozwoliłem sobie zebrać trochę informacji także o innych tradycjach świątecznych:

"...Pierwsze choinki pojawiły się w Polsce w XIX wieku i to głównie w miastach, w domach Niemców i ewangelików pochodzenia niemieckiego. "Obyczajem Prusaków jest zwyczaj w Warszawie - pisał o choince w 1830 roku Łukasz Gołębiowski - upominkiem dla dzieci w wilię: sosienka z orzechami włoskimi, złocistymi jabłuszkami i mnóstwem stoczków".

Nieco później, ale także pod wpływem niemieckim, pojawiły się choinki na Pomorzu, na Warmii i Mazurach oraz na Śląsku. Stopniowo zwyczaj ustawiania w domu świątecznego drzewka rozszerzył się na całą Polskę. Jednak w okresie międzywojennym na wsi, a zwłaszcza we wsiach Polski południowej i centralnej, choinka należała do rzadkości.

Wcześniej natomiast niż choinki znano w Polsce w okresie Bożego Narodzenia inne zielone przystrojenia. Były to gałązki "zimozielone", a więc świerku, jodły lub sosny, którymi strojono ramy świętych obrazów, ściany, drzwi wejściowe i furtki, przybijano je nawet na wrotach do stodół i obór.

Na ziemi Sądeckiej i na Podgórzu Rzeszowskim przed domem ustawiano ścięte w lesie małe świerczki - symbol szczęścia i urodzaju. Inna zielona dekoracja świąteczna była charakterystyczna dla Polski południowej i południowo-zachodniej: Podhala, Pogórza, Śląska Cieszyńskiego, Ziemi Sądeckiej i Krakowskiej, okolic Jarosławia, Rzeszowa, Lublina i Sandomierza. Nad stołem wigilijnym wieszano tam rozwidlony czubek świerku lub sosny, a później obręcze starych sit owinięte sosnowymi gałązkami albo tarcze uplecione ze słomy, także ozdobione zielenią. Wieszano na nich ciastka domowej roboty, jabłka, orzechy, łańcuchy oraz inne wykonane w domu papierowe ozdoby i koniecznie wycinanki z opłatka oraz duży, barwny, sklejony z opłatków "świat"...

Wigilia Bożego Narodzenia - w dawnej Polsce uważana była za dzień, którego przebieg miał decydować o całym roku. Należało zatem przeżyć go w zgodzie, spokoju i okazywać sobie największą życzliwość. Od dzieci wymagano posłuszeństwa i szczególnej grzeczności. Tłumaczono im, że jeśli w dniu wigilii nie zasłużą na karę, unikną także kar, napomnień i klapsów w ciągu całego roku.

Niegdyś, w dniu wigilii mężczyźni, zwyczajowo, udawali się na połowy i polowania. Wierzono, że w tym właśnie dniu z pewnością powrócą do domu ze zwierzyną i sieciami pełnymi ryb. Wróżyło im to także udane polowania i obfite połowy w ciągu całego roku.

Staropolskim elementem świątecznego wystroju w okresie Bożego Narodzenia były snopy zbóż, siano oraz słoma. Snopy zbóż podstawowych: pszenicy, żyta, jęczmienia i owsa ustawiano w wieczór wigilijny zarówno w chałupach chłopskich, jak i na dworach, a nawet w magnackich rezydencjach. Na Mazowszu, w połowie XIX wieku, nie siadano do wigilii bez snopów zboża ustawionych po rogach komnaty stołowej.

W niektórych regionach Polski zaściełano słomą całą podłogę. Wszędzie, w miastach i na wsi, grubą warstwę siana kładziono na stole i dopiero na nim - lnianą płachtę lub obrus. Zwyczaj ten zachowuje się jeszcze w niektórych domach. Chociaż najczęściej na stole kładzie się już tylko małe pasemko siana...

Prezenty gwiazdkowe, bez których nie wyobrażamy sobie świąt, należą jednak do najmłodszych tradycji Bożego Narodzenia. W przeszłości bowiem tylko królowie i wielmoże polscy w okresie świątecznym, najczęściej w dzień Nowego Roku lub w święto Trzech Króli, dawali cenne podarki swym dworzanom i czeladzi za wierną służbę.

Jeszcze w połowie XIX wieku zwyczaj obdarowywania dzieci w święta Bożego Narodzenia znany był tylko bogatym mieszczanom i to głównie pochodzenia niemieckiego.

W XIX wieku zwyczaj wręczania prezentów świątecznych znany był także na dworach szlacheckich. W okresie Bożego Narodzenia pani domu - dziedziczka rozdawała osobiście podarki swej czeladzi za dobrą służbę i obyczajne zachowanie. Były to najczęściej pieniądze, ale czasami także prezenty rzeczowe: materiał na ubranie, nowa koszula lub fartuch, para butów itp. Przy okazji odnawiano ze służbą umowę o pracę. Z czasem członkowie rodzin szlacheckich zaczęli wymieniać pomiędzy sobą różne, czasami bardzo cenne upominki świąteczne. Wręczano je sobie w dniu wigilii, na Nowy Rok, a najczęściej w Święto Trzech Króli - w "szczodry wieczór". Mówiono wówczas, że prezenty są pamiątką hołdu i darów, jakie mędrcy ze Wschodu złożyli Dzieciątku Jezus...

Zwyczaj prezentów świątecznych najpóźniej przyjął się na wsi, w rodzinach chłopskich. Trudne warunki życia i ubóstwo wielu mieszkających tam rodzin sprawiały, że dopiero w okresie międzywojennym i tylko w najzamożniejszych domach, dzieci - głównie te najmłodsze - otrzymywały na gwiazdkę, jakieś skromne łakocie: pierniki, orzechy lub jabłka. Obecnie jest to zwyczaj powszechny w całej Polsce. W wieczór wigilijny, przede wszystkim dzieci, ale także dorośli otrzymują różne prezenty. Dzieci wierzą, że przynosi je święty Mikołaj (powszechnie), Aniołek lub Dzieciątko Jezus (w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku). Kolorowe paczki z prezentami, w pięknych opakowaniach układa się pod choinką. Otwieramy je i oglądamy najczęściej po wigilijnej kolacji. Dla wszystkich dzieci jest to najbardziej emocjonujący moment uroczystości świątecznych Bożego Narodzenia."

Piotr Zygmunt Kołakowski: Dla mnie osobiście stół wigilijny to biały obrus, siano i opłatek. Biesiadnicy są odświętnie ubrani, a do kolacji przystępuje się z powagą i godnością. U mojej mamy i u mnie zawsze była na stole zupa rybna, uszka z barszczykiem, karp, pierogi, bigos wigilijny z grzybami, swojski chleb, zupa z suszu owocowego. A u Was?

Michał Borkowski: Kutia i kluski z makiem - to obowiązkowe dania dla rodzin sięgających korzeniami Kresów.

Zbigniew Adamas: U mnie w rodzinnym domu - "biały obrus, siano i opłatek" na talerzyku z gałązką świerkową. Zupy na przemian - grzybowa z kaszą albo makaronem domowym lub zupa z suszu owocowego, karp smażony, śledzie w oleju (occie, śmietanie), pierogi z kapustą i grzybami, kapusta postna z grzybami. Dla mojego ojca koniecznie karp w galarecie i białe pieczywo, a dla mnie pierogi z grzybami bo wtedy nie lubiłem z kapustą (brrr...). Do smażonego karpia koniecznie tarty chrzan (też swojski). Ciast nie wspominam bo nie byłem smakoszem słodyczy. Po ślubie doszły jeszcze dodatkowo potrawy z domu rodzinnego małżonki. Oprócz wspomnianych zawsze była kapusta z grochem, postny "bigos" z suszonymi gruszkami i śliwkami, gruszki w occie, dynia w occie, kompot z suszu owocowego, makiełki, kutia. Ogólnie w naszych domach panował post zwyczajowy (nie kościelny ;)). Przy stole wigilijnym nie piliśmy mocnych trunków!!! Czekaliśmy do Pasterki ;) Barszcz z uszkami był zawsze w pierwszy dzień Bożego Narodzenia :) Teraz jest zawsze podobnie ale już w naszym domu, ponieważ jesteśmy seniorami rodu ;)

Piotr Zygmunt Kołakowski: Nieodłącznym elementem kolacji wigilijnej jest obdarowywanie się prezentami, które w polskiej tradycji przynosi pod choinkę, w zależności od regionu: św. Mikołaj ( w Kongresówce), a na Pomorzu - Gwiazdor. Gdy moja "pomorska" żona zapytała w Łodzi "co wam przyniósł Gwiazdor ?", to uzyskiwała zazwyczaj dziwne odpowiedzi. Do tradycji zarówno w mojej rodzinnej Rudzie, jak i chyba w całej Polsce należy rodzinne śpiewanie kolęd. Na Kociewiu śpiewa się starą kolędę nieznaną w Polsce centralnej "Zagrzmiało, rujnęło", a czasami słyszy się niemiecką "Stille Nacht, heilige Nacht". Dopiero po ich odśpiewaniu jest czas na prezenty. A o północy w kościele obowiązkowa pasterka.

Maciej Tarnowski: Pamiętam jedną wigilię. I barszcz jak Bóg przykazał czerwony. Lat temu to było hmm... końcówka stanu Jaruzelskiego. Mama, wiem nie tylko od siebie, ale i innych, pichci dobrze i smacznie, ale owy barszcz pomimo, że był wyśmienity, nie dało rady normalnie zjeść. Pytanie dlaczego? Lubimy pikantną kuchnię i mama sypnęła pieprz szczodrą ręką... Tu nastąpił przesyt formy nad treścią... Nie mniej brakuje mi tego smaku.

Urszula Malicka: Ja, jeżeli chodzi o barszczyk, lubię na ostro:)))

Piotr Zygmunt Kołakowski: Niedawno czytałem "Wspomnienia wojenne" (?) Karoliny Lanckorońskiej, niegdyś pielęgniarki w szpitalu dla polskich jeńców wojennych walczących z gruźlicą. Autorka podkreśla, że dla umierających nawet najskromniejsza wigilia, spożywana na prymitywnych pryczach, z odrobiną opłatka, bywała swego rodzaju terapią. To jest cudowna magia tego wieczoru. Mieści się tu związek z tradycją narodową i odrobina wiary w to, że przyjdą jeszcze lepsze "noce i dnie".

Zbigniew Adamas: W nawiązaniu do Piotra Zygmunta i pobliskich miejsc jego zamieszkania (Pomorze). Fragment wigilii w obozie jenieckim w Choszcznie:
"...Pierwszym spędzonym w niewoli wielkim świętem kościelnym było Boże Narodzenie 1939 r. Dzień wigilijny przebiegł z uroczystą powagą. Ok. godz 11.30 spotkały się we własnym gronie osoby funkcyjne z płk Rudolfem Kaleńskim i płk Iwanowskim na czele. Dzielenie się opłatkiem poprzedziło słowo kapela ks. kpt. Szabelskiego. Odśpiewanie kolędy zakończyło spotkanie. Od godz.14.00 uroczystości wigilijne przeniosły się do bloków, pięter, sal. Niczym wieść o Narodzeniu Pańskim narastał śpiew polskich kolęd. O godz 17.00 płk Kaleński spotkał się w sali jadalnej na opłatku z szeregowcami. Każdy żołnierz dostał w prezencie gwiazdkowym papierosy i jabłka. O 17.00 przyszedł czas na życzenia które składano sobie między blokami. O północy ks. kpt. Edward Szabelski odprawił pasterkę. W Choszcznie po raz pierwszy na taką skalę zabrzmiały polskie kolędy..."
Fragment opracowania mjra Andrzeja Szutowicza

Piotr Zygmunt Kołakowski: Boże Narodzenie to jedno z najważniejszych świąt w kulturze polskiej. Na przestrzeni dziejów naszego narodu nie zmienił się charakter tych szczególnych dni. Każdego roku staramy się przeżyć te święta zgodnie z tradycją przekazaną nam przez rodziców i dziadków. W trudnej i często dramatycznej historii naszego narodu różne bywały warunki i kontekst, w których przebiegało Boże Narodzenie. Każdemu z kolejnych pokoleń Polaków dane było zaznać w tym czasie smutku, łez i rozłąki z najbliższymi, o czym trudno niekiedy mówić bez wzruszenia w głosie.