Klub Sympatyków Rudy Pabianickiej

.

rudzka czytelnia

Z cyklu: Życie w Rudzie - O tym, kto co miał na głowie

wspomnienia Klubowiczów

Piotr Zygmunt Kołakowski: Prócz ubioru istotną rolę odgrywały fryzury - "tapir", to element sztuki fryzjerskiej, który najbardziej kojarzy mi się z PRL-em. Tapir wykonywało się przez elektryzowanie włosów grzebieniem, przez co uzyskiwało się efekt typu "narzeczona Frankensteina" lub "wodogłowie". Po osiągnięciu zadowalającego nastroszenia włosów, fryzurę utrwalało się lakierem rozpylanym za pomocą specjalnego szklanego rozpylacza z gumową gruszką. Fryzura szczególnie cenione przez ekspedientki sklepowe. Tapira wspomagano stosując "trwałą ondulację".

Podstawowym specyfikiem do rozjaśniania włosów, była woda utleniona. Do pielęgnacji włosów używano również piwa, które zawsze stało w salonie "U Zbyszka" w butelce - patentce. Popularne były też wszelkie przypinane treski, koczki i peruki, zwane przez niektórych Rudzian PERUGAMI. Zawsze chodziło o uzyskanie jak największej objętości (wysokości) głowy. Fryzury lekko podniszczone ukrywało się pod wysokimi czapkami z misia lub filcu (z daszkiem), których nie zdejmowało się pod żadnym pozorem. Czapkę dobrze było wypchać gazetami by nadać jej odpowiednią wypukłość. Panowie mieli zdecydowanie mniej problemów. Wystarczyło przez dłuższy czas nie chodzić do fryzjera, nie myć zbyt często głowy i zapuścić bokobrody (pekaesy), by spełniać standardy obowiązującej mody.

Zbigniew Okruszek: Violetta Villas rozpropagowała swego czasu pielęgnacje włosów przy użyciu nafty. Była to oczywiście specjalnie spreparowana mikstura z udziałem nafty. Ale niektóre panie o tym nie wiedziały i stosując zwykłą naftę osiągały efekt przeciwny do wzorcowego.

Rewolucja w uczesaniu męskiej głowy rozpoczęła się po 1963 roku, kiedy przez fale Radia Luksemburg popłynęły do Polski piosenki Bitelsów. Rozpoczęła się bitlemania. Wielu chciało mieć fryzury a'la Paul MacCartney czy John Lenon. Niestety, w poprzek temu stanęła szkoła, która stanowczo sprzeciwiała sie długim włosom. W związku z tym już pod koniec roku szkolnego nie chodziło sie do fryzjera, aby pod koniec wakacji na głowie osiągnąć coś, co przypominało wymarzony wzorzec fryzury. Można było ją zaprezentować tylko na rozpoczęciu roku szkolnego. Potem zapełniały się "salony" fryzjerskie ... i znowu trzeba było czekać cały rok.

Pamiętam jak mojego Ojca fryzjer (może Knop z Dubois) namówił, żeby sobie profesjonalnie poczernił wąsy przy okazji strzyżenia włosów. I tak uczynił. Ojciec był blondynem - ciemnym, ale nie szatynem. Wyglądało to w sumie nader ekstrawagancko. Efekt był taki, że nie czekając, aż w sposób naturalny wróci do poprzedniego stanu - zgolił wąsy:)))))))))))))

Na co innego bym przy okazji zwrócił uwagę. Oglądając mnóstwo zdjęć szkolnych z lat 50-tych i początu 60-tych uderza, że dużo dziewcząt (pozdrawiam moje drogie Koleżanki ze 126 i 148 i z innych szkół też) jest uczesanych w długie piękne warkocze. Potem z warkoczy zrobiły sie warkoczyki-kitki, a jeszcze później zniknęły zupełnie. I komu to przeszkadzało...

Piotr Zygmunt Kołakowski: Dywagacje na temat ubioru i fryzur ważnej postaci gospodarki niedoboru- ekspedientki:
- ekspedientka sklepowa - ta funkcja podlegała specjalnym rygorom mody branżowej. Rozróżniamy kilka kanonów ubioru dla tej grupy pracowniczej. Ekspedientka z mięsnego i garmażerni - biały fartuch z nieregularnie rozłożonymi wzorami z krwawej posoki, przeplatanymi plamami tłuszczu wykonanymi za pomocą smalcu ciętego z bloku. Gdzie nie gdzie resztki salcesonu brunszwickiego, ewentualnie kaszanki. Na głowie "tapir" wysokości 25 - 70 cm, uwieńczony schludnym diademem z krochmalonej koronki. Wspomniana ozdoba do "tapira" obowiązywała w całym segmencie spożywczym i przybierała różne formy.
- ekspedientka z warzywniaka - szary fartuch zakładany na sweter, latem na gołe ciało. Zimą dodatkowo granatowy bezrękawnik (kufajka) pikowany na watolinie. Na prawej dłoni wełniana rękawiczka bez palców. Na nogach podkolanówki na żylaki i sznurowane tekstylne buty ortopedyczne typu sandały. Włosy swobodnie rozrzucone, spocone.
- ekspedientka ze sklepu przemysłowego - błyszczący, granatowy lub czarny fartuch z białym kołnierzykiem, przepasany paskiem. Na głowie tapir lub treska spięta w kok. Biała ozdoba typu "diadem" na głowie nie była obowiązkowa, choć chętnie używana. Makijaż wyzywający, z dużą ilością tuszu do oczu.