Klub Sympatyków Rudy Pabianickiej

.

rudzka czytelnia

Niemieckie samoloty nad Łodzią

fragmenty opracowania Artura Ossowskiego
historyka, pracownika Instytutu Pamięci Narodowej, Oddział w Łodzi

Wśród wstrząsających scen konfliktu, zatrzymanych w kadrze przez operatorów i fotografów, szczególnie bolesny jest widok ofiar ataków lotniczych Luftwaffe. W wielu publikacjach na temat wojny obronnej 1939 r. widoczne są również zdjęcia, które obrazują zniszczenia naszego kraju. Roztrzaskane i wypalone przez bomby budynki i zagruzowane ulice to efekty niemieckiej doktryny wojennej - Blitzkriegu. Z nią zmagała się jako pierwsza armia polska, która uległa przewadze Wehrmachtu i według propagandy nazistowskiej - było to łatwe i szybkie zwycięstwo.

Od początku agresji forpocztą niemieckich sił zbrojnych było lotnictwo. W myśl słów Adolfa Hitlera, które nadał 1 września 1939 roku, odpłacać ono miało "bombą za bombę" i rzekomo miało zakaz walki przeciwko kobietom i dzieciom. Führer, przemawiając godzinę w Reichstagu oświadczył też, że w przypadku zastosowania przez polskie oddziały niedozwolonych metod walki i środków, riposta niemiecka odbierze słuch i wzrok przeciwnikowi. Pierwsze niemieckie komunikaty z frontu powtarzały, że prowadzi się aktywną ochronę III Rzeszy, dążąc jedynie do odparcia "polskiej agresji".

(...) Łącznie pierwszego dnia wojny nieprzyjacielskie lotnictwo zniszczyło blisko 60 miast na terytorium naszego państwa. Wiele celów Luftwaffe systematycznie bombardowało przez kolejne dni wojny obronnej, a ataki nie zakończyły się jednym nalotem. Ogółem w Polsce niemieckie lotnictwo zbombardowało 160 aglomeracji, z których aż 27 znajdowało się w przedwojennym woj. łódzkim. Trudne do oszacowania są również skutki ataków na ludność cywilną. Na drogach Września rozegrało się wiele dramatów polskiej armii, bo pod gradem bomb i serii z karabinów maszynowych w rozsypkę szły oddziały WP, przepadały tabory oraz ginęły wielkie grupy uchodźców. Do dantejskich scen doszło też m.in. na drogach w okolicach Łodzi, Brzezin i Strykowa. W sumie w przedwojennym woj. łódzkim za sprawą wrogiego lotnictwa śmierć poniosło ok. 3,3 tys. cywili. Ogółem straty we wrześniu 1939 roku były jednak o wiele większe, gdyż w woj. łódzkim niemieckie siły lądowe zniszczyły 16 miast i 201 wsi. Dokonały również ok. 150 egzekucji, w których zamordowano prawie 2,2 tys. osób. W wojnie obronnej doszczętnie zrujnowano 40 proc. miast w Łódzkiem, a niemal 70 proc. z nich odczuło poważnie skutki nalotów. W ich wyniku niemal doszczętnie zniszczono Wieluń i Sulejów. Były to duże straty, zważywszy, że działania powietrzne w regionie prowadzono do 17 września 1939 roku, czyli do zakończenia nalotów na resztki oddziałów polskich w dorzeczu Bzury oraz Wisły. W kolejnych dniach samoloty niemieckie, wykorzystując lotniska polowe w Łódzkiem, podrywały się do lotów nad Warszawę. Wspomagały również oddziały Wehrmachtu walczące w drugiej bitwie pod Tomaszowem Lubelskimi.

Z tych pobieżnych danych wyłania się okrucieństwo wojny totalnej, zapoczątkowanej przez III Rzeszę, w której nie było już miejsca na ochronę ludności cywilnej i obiekcje moralne. Najtragiczniejszy był właśnie los cywilów, ponieważ stawali się oni celem nalotów Luftwaffe. Niemieccy piloci ufni w najnowsze zdobycze techniki, czuli się bezkarni, atakując polskie miasta. Natomiast propaganda niemiecka nierzadko przyrównywała ludzi w bombardowanych aglomeracjach do "kłębowiska" i "mrowia". To odczłowieczało wojnę i ułatwiało im zabijanie.

Należy podkreślić, że w swych działaniach niemieccy lotnicy byli metodyczni i skrupulatni, ponieważ rozkazy wykonywali drobiazgowo. Dysponowali także sprzętem, którego nie posiadał ich przeciwnik. Jednak w przypadku atakowanych miast polskich, dziwnym trafem dokładność bombardowań zawodziła, ustępując miejsca ponurej skuteczności. Wieluń, Działoszyn, Radomsko, Sulejów zniszczono, nie wyszukując nawet konkretnych celów wojskowych. Nadrzędną zasadą było zastraszenie i sterroryzowanie ludności cywilnej oraz osłabienie woli oporu polskich żołnierzy. Poza świstem spadających bomb i ich ogłuszającymi eksplozjami, do uszu mieszkańców dochodził również dźwięk lotniczych syren bombowców nurkowych Ju-87 Stuka. W żargonie niemieckich lotników były to "trąby jerychońskie", które potęgowały wrażenie grozy u atakowanych i były elementem wojny psychologicznej. Dodatkowo do bomb przenoszonych przez ten typ samolotu dodawano kartonowe rurki. Nadawały one bombie charakterystyczny świst, który działał destrukcyjnie na ofiary nalotów. Ogółem w wojnie z Polską wykorzystywano bojowo 336 samolotów Ju-87 Stuka, łącząc je w dziewięć grup bombowców nurkujących.

Nie one jednak dominowały nad Łodzią. Większość zadań lotnictwo niemieckie wykonywało siłami cięższych bombowców Heinkel (He-111) i Dornier (Do-17), które uzbrojono w niewielkie bomby zapalające oraz burzące. W sumie wrogie siły powietrzne wykonały nad miastem kilka rajdów oraz ataków, które przeprowadzano do 6 września 1939 roku. Skala zniszczeń był jednak ograniczona, ponieważ działania Luftwaffe były jedynie demonstracją siły. Nie chciano również czynić większych strat w zabudowie Łodzi, by nie powodować szkód liczącej ponad 60 tys. mniejszości niemieckiej.

Dodatkowym czynnikiem absorbującym powietrznych napastników była obrona przeciwlotnicza miasta. Pomimo szczupłości środków i braku ich efektywności, polska artyleria przeciwlotnicza pełniła rolę odstraszającą i dezorganizowała większość nalotów. Wspomagającym ogniwem systemu przeciwlotniczego w mieście były Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP) oraz Organizacja Przysposobienia Wojskowego Kobiet, Pogotowie Harcerek i żeńskie drużyny Związku Strzeleckiego. Komendę OPL umieszczono w gmachu gimnazjum niemieckiego przy al. Tadeusza Kościuszki 69, zaś obok pod numerem 71 ześrodkowano komendę miejskiego garnizonu. Stąd dozorowano punkty obserwacyjne w mieście, dysponując centralą telefoniczną. Nadzór nad przygotowaniami do obrony powietrznej Łodzi sprawował komendant garnizonu łódzkiego - płk dypl. Kazimierz Dziuszyńskii. Z końcem sierpnia zawieszono ruch samolotów nad lotniskiem Lublinek i wojskowe maszyny przebazowano do Pabianic na lotnisko polowe Widzew-Żdżary. (...)

Ataki Luftwaffe, pomimo przewagi, nie wyrządziły jednak poważniejszych szkód w Łodzi. Głównym celem hitlerowskich samolotów było opustoszałe lotnisko Lublinek oraz dworzec PKP Łódź-Kaliska. Wielu mieszkańców Łodzi obserwowało natomiast 1 września niemieckie bombowce lecące nad Warszawę. Część śmiercionośnego ładunku pozostawiły one, niszcząc magazyny wojskowe w Gałkówkui. Ostatecznie odwrót Armii "Łódź" z nadgranicznych pozycji obronnych wyczerpał możliwości zaczepne jej jednostek. W kolejnych dniach napastnicy sforsowali prowizoryczną obronę na linii Konstantynów Łódzki - Pabianice - Rzgów - Tuszyn i od południa zaczęli podchodzić do Łodzi.(...)

Ostatni większy atak powietrzny miał miejsce 5 września, a jego celem było ponownie lotnisko Lublinek. Polska artyleria przeciwlotnicza milczała, a większość jej baterii z akcji zaczepnych dość szybko zostało wyłączonych. Główną przeszkodą był brak amunicji. Jedynie najbardziej rozbudowane stanowiska artylerii przeciwlotniczej znajdowały się na cmentarzu żydowskim przy ul. Brackiej. Z nich też najdłużej prowadzono ostrzał wrogich samolotów

Ogółem w nalotach śmierć poniosło ok. 350 osób, w większości byli to łodzianie, a ich ciała spoczęły na dwóch cmentarzach katolickich: Doły i Kurczaki. Natomiast rany odniosło niemal 1,5 tys. osób, choć wielu poszkodowanych dowieziono z okolic Łodzi. Niemieckie lotnictwo zapłaciło jednak niewielką cenę za działania nad miastem, tracąc od ognia artylerii przeciwlotniczej jedynie dwa bombowce. Kilka maszyn strąciły również polskie myśliwce, które wrogie samoloty przechwytywały kilkadziesiąt kilometrów od miasta, gdy ich celem były oddziały Wojska Polskiego w rejonie Bełchatowa i Łasku.(...)