Klub Sympatyków Rudy Pabianickiej

.

rudzka czytelnia

Media minionego okresu

wspomnienia Klubowiczów

Maciej Tarnowski: Pogadajmy o medialnej rozrywce w minionym okresie. Co zapamiętaliście? Jakie emocje Wami targały? Czy z wypiekami na twarzy śledziliście losy ulubionych bohaterów? Na początek przypomnę serial Kosmos 1999, szedł on w Studio 2. Prawdziwa Fantastyka...

Mika Kobylińska: Z dzieciństwa wczesnego pamiętam Doktora Kildera (mogłam oglądać) i Kobrę (nie mogłam - i tutaj było troszkę złości). Później, to oczywiście Bonanza, różnego rodzaju westerny, Kloss i Czterej Pancerni. Ale na szczęście nie było kablówek i anten satelitarnych i można było spokojnie pochłaniać książki.

Piotr Zygmunt Kołakowski: Zacznę z grubej rury, aby podnieść poziom adrenaliny - Niewolnica Isaura - brazylijskie "Przeminęło z wiatrem". Isaura gnębiona przez okrutnego Leoncio przyciągała przed telewizory dosłownie wszystkich. Kiedy po zakończeniu emisji tego łzawego knota Isaura wraz z Leoncio pojawiła się na Okęciu, tysiące rozhisteryzowanych fanów serialu witały ich jak Beatlesów. Niektóre matki dawały nawet później na imię swoim córkom Isaura. Do dzisiaj córki się do nich nie odzywają. Sam znam taką... Jak skończyła 18 lat, to wystąpiła o zmianę imienia i spotkała się z pełnym zrozumieniem urzędniczki...

Piotr Czech: A potem było coś dla studniarzy... "W kamiennym kręgu". Podobało mi się tam - i to bardzo - jedno...auto. Packard.

Elżbieta Świderska: Brawo. Ja natychmiast usypiałam, serial pokazywano w niedzielę po obiedzie. Jeżeli chodzi o imiona to tak, spotkałam Malwiny, a Isaura należało akcentować IsaUra.

Mika Kobylińska: A z takich seriali z dzieciństwa to na pewno pamiętacie "Przygody Marka Piegusa", "Wakacje z duchami", "Paragon gola" albo "Do przerwy 0:1"

Maciej Tarnowski: Z audycji dla dzieci pamietam świetnie Telesfora i Teodora i niezapomnianego Pankracego :) W każdy poniedziałek był jeszcze Zwierzyniec prowadzony przez pana Sumińskiego, nota bene jego córka ma bardzo podobny styl opowiadania o zwierzakach. No i oczywiście popularnonaukowy program Sonda panów Kurka i Kamińskiego, prowadzących gorące spory na tematy naukowe. NIe zapomniany Bolek i Lolek ile pokoleń sie wychowało na nich?

Katarzyna Kowalczyk: Piątek z Pankracym zaczynał się kręcić o godzinie 17 chyba a co do pocztówek dźwiękowych i bajek to pamiętam jeszcze Jacka i Agatke właśnie na takiej pocztówce słuchałam ją tam namiętnie że igły w adapterze wymieniane były średnio raz w miesiącu i jeszcze Kolorowe jarmarki to był mój hit . ps. adapter mam do dziś tylko troszke ulepszony do z radiem ale też z Foniki.Panie Zbyszku pan chyba mieszkał niedaleko mnie bo nazwisko znajome nawet bardzo. Pozdrawiam.

Piotr Zygmunt Kołakowski: To wszystko było niczym w porównaniu z serialową polską superprodukcją STAWKA WIĘKSZA NIŻ ŻYCIE. Kapitan Kloss - dla przyjaciół Janek, dla innych Hans, zdrobniale J-23. As wywiadu, cwaniak jakich mało, czujny i nieuchwytny. Dzięki znajomości olbrzymiej ilości haseł i odzewów zawsze wychodził cało z opresji. Nawet zaskoczony w lesie przez partyzantów nie tracił zimnej krwi zawsze każąc się prowadzić do Bartka. Niemcy w konfrontacji z Klossem byli tak głupi i bezradni, że aż dziw jak się im udało nie pobłądzić w drodze do Polski i nie potopić w Bałtyku. Nieporadni jak ślepe kocięta, całą swą nadzieję w schwytaniu J-23 upatrywali w Klossie. Jedynie Bruner coś podejrzewał, ale się nie wychylał bo lubił chodzić z Klossem na imprezy. Ostatecznie Kloss wygrał nam całą wojnę, choć do Berlina jeździł tylko po odznaczenia, a Bruner poszedł do łopaty w amerykańskiej niewoli i wcale nie zazdrościł Klossowi. A w całym obozie demoludowym ulice podczas emisji zupełnie pustoszały. Pamiętam, jak widziałem odcinek w Czechosłowacji i wypowiedzianą słynną kwestię: "Bruner, ty świnio" po czesku. Boki można było zrywać.

A Alternatywy 4 pamiętacie? - kompendium wiedzy o życiu w PRL-owskich blokowiskach. Rewelacyjny serial Stanisława Barei, z "oskarową" obsadą, dzięki której możemy z rozrzewnieniem oglądać przekrój społeczny typowego bloku mieszkalnego z okresu "propagandy sukcesu". Wspaniała rola Romana Wilhelmiego, który wcielił się w postać Stanisława Anioła - gospodarza bloku. Teraz co jakiś czas jest emitowany bez ingerencji cenzury i dopiero teraz są czytelne niektóre sceny oraz to, co "autor, niezapomniany Stanisław Bareja miał na myśli".

Maciej Tarnowski: A pamiętacie film Barei "Nie lubię poniedziałku" ? To obok Alternatywy 4 chyba najlepsza produkcja o tamtej rzeczywistości... Albo kultowy dzisiaj "Miś" i "Rozmowy kontrolowane" :))))))

Piotr Zygmunt Kołakowski: II wojnę światową obok kapitana Klossa i strzelca Dolasa wygrali, jak powszechnie wiadomo Czterej pancerni i pies - Serial o nich puszczany był, a właściwie jest z taką częstotliwością, że można się było nauczyć na pamięć listy dialogowej. Film opowiadał o załodze czołgu "RUDY" która jeździła po kraju wożąc z sobą psa Szarika i w atmosferze znakomitej zabawy niszczyła zaciekle wroga. Rudy był wysoce ekonomiczną jednostką i nie wymagał zbyt częstego tankowania i pewnie dla tego służył załodze jako taksówka. Dowódcą czołgu był Janek Kos, który zastąpił poległego Olgierda, a załogę tworzyli Gustlik, Gregorij, Tomasz Czereśniak i wspomniany pies. Pierwszoplanową postacią był oczywiście Janek, idol ówczesnej młodzieży, który nie dość, że miał cela i fajową snajperkę to jeszcze umiał wystrzeliwać morsem swoje nazwisko. Załoga działała przeważnie indywidualnie, błąkając się po całym froncie i okolicach, z rzadka tylko spotykając się przypadkowo ze swoim przełożonym - pułkownikiem vel Starym. O załodze "RUDEGO" głośno było na całym froncie, a zwłaszcza wśród żołnierzy zaprzyjaźnionej Armii Radzieckiej. Najbardziej zaprzyjaźniona była Marusia, ale i starszyna Czernousow czuł miętę do Janka. Ostatecznie Janek poślubił Marusię, dla porządku wcześniej zdobywając Berlin. Któż tego nie oglądał mimo krytyki z wrażego radia RWE????

Maciej Tarnowski: Oprócz wymienionych seriali wojennych pozostają jeszcze "Polskie drogi" z doskonałą obsadą od początku do końca. A z tematów pozawojennych... Pamiętacie zapewne, że w minionym okresie szedł w TV serial "Wojna domowa"? Ciekaw jestem dlaczego nagle znikł z ekranów...

Mika Kobylińska: Skończył się, kiedy to w jednym odcinku piesek imieniem Lejek, przyuczany do niezałatwiania swoich potrzeb w mieszkaniu, nasikał na "Trybunę Ludu" :)))))

Piotr Zygmunt Kołakowski: A pamiętacie tzw. pocztówki dźwiękowe???? Pocztówki produkowane były głównie przez niewielkie firmy prywatne. Ze względu na prymitywną technologię w jakiej były wykonywane, jakość nagrania była niska. Na pocztówkach dźwiękowych nagrywano zazwyczaj melodie z czołówki zachodnich list przebojów. Źródłem były przywożone z tzw. zachodu płyty lub nagrania z Radia Luksemburg. Po drugiej stronie za pomocą niewielkiej pieczątki nanoszono nazwę utworu i jego wykonawcę. Prywatne firmy tłoczyły swoje pocztówki z całkowitym pomijaniem praw autorskich, a pomimo tego były początkowo relatywnie drogie, bo w połowie lat 60. XX wieku kosztowały około 18 zł; niemniej ich cena zaczęła spadać w miarę wzrostu ich popularności i pod koniec lat 60. i w początkach 70. kosztowały od 2,50 zł (pocztówki legalnie wydawane przez wytwórnie płytowe) do 5 zł (pocztówki pirackie). W miejscowościach turystycznych można było nagrać w prymitywnych studiach w ten sposób pozdrowienia i wysłać je jak normalną kartkę. Do odtwarzania pocztówek dźwiękowych używano początkowo gramofonów o nazwie Karolinka, a później Bambino produkowanych przez Fonicę, ale także odtwarzano je na wysokiej klasy gramofonach, które jednak były w tamtych czasach mało popularne - ze względu na cenę. Były niezmiernie popularne na dyskotekach, ówcześni di-dżeje obnosili się z teczkami pełnymi pocztówek, co pomagało im nawiązywać kontakty z dziewczynami. W latach 70. pocztówki zostały wyparte przez nagrania amatorskie dokonywane przy pomocy magnetofonów kasetowych. Powoli zaczynała się epoka kaset...

Jerzy Andrzej Ciemnoczułowski: Media tamtego okresu, to niezapomniane wrażenia z oglądania Polskiej Kroniki Filmowej. Taka pierwsza skrótowa forma podawania informacji. Wielokrotnie komentowana i omawiana, ba znałem takich co chodzili tylko na nowe wydanie. Najczęściej wychwalano tam zdobycze jedynego i słusznego kierunku jakim był socjalizm, a przodująca siła narodu z uśmiechem wykonywała zadania stawiane przez partię.

Piotr Zygmunt Kołakowski: Kiedy byłem dzieckiem z ciekawością oglądałem kroniki filmowe przed seansem w kinie ( oczywiście "MUZA"). Można było się dowiedzieć, że kombinatorzy to zaraza, na wczasy najlepiej wybrać się na swoją działkę (paszport to zbędna fanaberia przecież!), peerelowska sprzedawczyni jest zawsze miła i służy pomocą, czujna Milicja skutecznie niszczy nielegalne bimbrownie. Teatr absurdu w czystej postaci. A jednak żal...

Andrzej Matusiak: Mili Państwo, a kabaret "TEJ" z Zenkiem Laskowikiem, Bogusiem Smoleniem i Rudim Schubertem??? Cenzura już spuściła z tonu i ludzie raczyli się tym humorem, kwitowanym salwami śmiechu. Nareszcie można było dać sobie "upust". A inni kabareciarze - "Dudek" Edward Dziewoński, Jan Kobuszewski czy dwaj Wiesławowie - Michnikowski i Gołas. A "kobieta pracujaca" Irena Kwiatkowska?

Ryszard Łągiewczyk: Mam 6 kaset 180 z nagranym TEJ-em. Od pierwszych występów. Jak mi źle lub smutno puszczam na starym, trzy razy naprawianym magnetowidzie. Robi się lepiej.

Piotr Zygmunt Kołakowski: Mija ponad pół wieku "Kabaretu Starszych Panów". Byłoby świętokradztwem, gdyby w wątku o tytule jak wyżej nie zanotowano tego faktu. Teksty z Kabaretu weszły do mowy potocznej, były swoistą odpowiedzią na komunistyczną nowomowę codziennie nam serwowaną przez ówczesne publikatory... Aż dziwne, że komuna je tolerowała... "Tu Kabarecik Starszych Panów, to znaczy - przyjaciela i mój. Siedzimy sobie z przyjacielem na naszej ulubionej kanapce i na naszym ulubionym tle muzycznym" - przywitał widzów pierwszego odcinka Jeremi Przybora. Dalej następowała urocza, dialogowana autocharakterystyka: "Jesteśmy ładnie, starannie ubrani: czarne żakiety, sztuczkowe spodnie, jasne kamizelki, getry, perłowe plastrony z perłą plastronową... - Trzeba przyznać, bez hipokryzji, że do tego jesteśmy dość przystojni. - No, nie tylko do tego. - Jeden z nas z włosami tu i ówdzie przyprószonymi siwizną, a drugi z głową tu i ówdzie przyprószoną włosami...".