autor: Jadwiga Witoszczyk-Kubiak
Dokładnie dziewięćdziesiąt lat temu,
dzięki lokalnemu Komitetowi Obywatelskiemu,
który rozpoczął staranie
o praw miejskich przyznanie
miejscowości Pabianicka Ruda
- nie było pewności, czy sprawa się uda -
jednak Warszawa prawa miejskie Rudzie przyznała
i tak oto nasza Ruda miastem się stała.
Powstał więc herb miasta,
urząd burmistrza i magistrat,
pieczęć miejska i ambitne plany
na nowych ulic trzysta.
Miasto prężnie się rozwijało:
ludzi i nowych domów wciąż przybywało.
Z "cegiełek" budowano kościół parafialny.
Rodził się silny patriotyzm lokalny.
Głównej ulicy Marszałek Piłsudski
dał swoje nazwisko.
Z centrum Rudy praktycznie
wszędzie było blisko.
Od "zegara" do Rzgowa
jeździła "ciuchcia" - kolejka wąskotorowa.
Do sąsiedniej Łodzi można było
pojechać na Górniak tramwajem.
Życie toczyło się tu spokojnie
i tak mi się zdaje,
że dobrze tu było naszym rodzicom i dziadkom
mimo lat kryzysu, który dokuczał nierzadko.
O pracę nie było łatwo.
Każdy, kto ją miał, to ją szanował.
Tydzień cały na miejscu,
czy też w łódzkich fabrykach pracował.
Za to w niedzielę, po mszy
u Św. Józefa w kościele,
rudzianie odpoczynku zażywali
lub własnych rozrywek sobie szukali.
Młode miasto - wiadomo -
lubiło najróżniejsze rozrywki.
Zawsze znalazło się coś odpowiedniego
dla wszystkich i dla każdego.
Za parę groszy można było popływać
kajakiem bądź łódką
po Stawach Piecha czy Stefańskiego,
potańczyć na publicznych zabawach
nawet do rana białego;
wygrać kogutka na loterii fantowej,
obejrzeć komedię w nowej sali kinowej,
zagrać na wyścigach o fortunie marząc
- to rozrywka fabrykantów z Łodzi -
więc szukał dziury w płocie
ciekaw biegów niemajętny młodzik.
Często gwarzono z sąsiadami
przed domem na ławeczce.
A w kuma imieniny
opróżniało się "na zdrowie" ćwiarteczkę.
W letnie, ciepłe dni kąpiel
w czystym Nerze była przyjemnością -
taplały się w płytkiej wodzie
okoliczne dzieci z ogromną radością.
Na letniska do Rudy
przyjeżdżali zamożnie łodzianie.
Mieszkali w pięknych willach
wśród lasu, na polanie.
Bylo też lotnisko na obrzeżach miasta
i punk twidokowy na Rudzkiej Górze.
Miasto z latami coraz bardziej wzrasta,
można by wymieniać i wspominać dłużej.
Niestety Druga Wojna Światowa
losy Rudy Pabianickiej odmieniła.
Decyzja okupanta nazwę miasta uśmierciła
i z Litzmanstadtem Rudę połączyła.
I tak już pozostało, choć wojna się skończyła.
Trwamy w tej symbiozie już dziesiątki lat.
Miasto Łódź nie bardzo dbało
o nasz rudzki świat.
Dawna Ruda przysnęła w wieloletnim transie.
Ostatnio, nieco pobudzona, lekko jakby zmienia się.
Rozbudowano lotnisko i są już loty międzynarodowe,
częściowo poszerzono jezdnię ulicy Rudzkiej
i położono z kostki chodniki nowe.
Jest IKEA, markety, szybki tramwaj miejski,
ślizg na Rudzkiej Górze,
lecz Ruda ma jeszcze w sobie dawny urok sielski.
Z sentymentem nasze dawne miasto wspominamy,
chętnych do zamieszkania tutaj - mile witamy.
Dawna Ruda zmienia się i nie ma co dywagować.
Może trzeba pomyśleć już dziś,
jak, za lat dziesięć, stulecie Rudy świętować.